poniedziałek, 20 lipca 2015

Miałam przyjaciela? Czy go mam?

Chronologicznie. Znalazłam sobie, a może on mnie znalazł (?) takiego jednego, o którym na poprzednim blogu pisałam, że jest diamentem. I dość długo oświetlał mi drogę, dawał w łeb i pocieszał. A potem... A potem pisałam, że o przyjaźń się nie powinno walczyć, bo o prawdziwą nie trzeba, a o fałszywą nie warto. Wywaliłam ze znajomych, wysłałam pocztą jego rzeczy, z listem mówiącym, jaki to podły jest ... A z myśli jakoś wywalić nie umiałam. Głupia ja, co? I nawet kiedyś, na pewnym blogu zamkniętym, którego żywot był nader krótki pisałam, że pewnie głupia będę i wybaczę....
Pamiętacie, jak pisałam, że intuicja dobra rzecz? No to krzyczała na mnie paskuda, że coś nie tak, że odezwij się, schowaj dumę, przyjaźń i inne wzniosłe rzeczy krzyczała też. No i posłuchałam łajzy. I zaprosiłam do znajomych, napisałam... Tekstem, który nam zaczął znajomość wiele lat wcześniej. Czy to walka?
A dziś wiem, że zrobiłam dobrze. I jest mi bosko, bo prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje codziennego kontaktu. Nawet odgrodzenie czasem i złymi słowami (cholera, nie dostał tego listu, no...), nawet milczenie nie zmieni tego, co było prawdziwe. Mam fantastycznego Przyjaciela. Takiego, że w nocy o północy jest (choć ostatnio to o północy potrzebował akurat on, a ja o 8 rano, ale no).
Mam świetnego Przyjaciela. Czy aby jednego? Na pewno nie. A o przyjaciół trzeba dbać. Ja się zamierzam za to ostro zabrać.

6 komentarzy:

  1. "prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje codziennego kontaktu" - to złota myśl, zaiste. Można się spotkać po latach i rozmawiać, jakby się widziało ostatni raz wczoraj. To jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę ze to takie piękne bo to mężczyzna. Kobieto czasem wszystko komplikują i utrudniają niepotrzebnie. Oczywiście da wyjątki, ale faceci są bardziej prości w tej kwestii.

      Usuń
  2. Tak, tak, tak- "prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje codziennego kontaktu" ! Dzięki, że to napisałaś, bo to jest po prostu prawdziwe i dokładnie pokrywa się z tym, co czuję. Mam przyjaciół na drugim końcu Polski, z którymi spotykam się raz, dwa razy do roku i ostatnio usłyszałam od znajomego, że nie mogę ich nazywać przyjaciółmi, bo... zwyczajnie mieszkają za daleko, a kontakt mamy raz na miesiąc, przez Skype. I kto ma rację? :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciela określa to, czy możesz mu zaufać i czy będzie mimo wszystkich wariactw wymyślonych lub zrobionych, a nie liczba kilometrów. Mój przyjaciel jest raz kilka km pójdę mnie a drugi raz kilkaset. Smsy, fb... I czy przez te kilometry treści nazwę przyjaciela a potem nagle ja odzyskuje bo przyjeżdża? Bez sensu. Przyjaźń to uczucie lepsze od miłości. Ono przetrwa odległość. Zawsze.

      Usuń
  3. Zazdroszczę. Może przyjaźń nie potrzebuje codziennego kontaktu, ale potrzebuje starań obu stron. Ja też myślę o utraconej przyjaźni. To już ponad 6 lat. Ale ja się nie odezwę.
    nosicielka samotności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto. A czasem wspomnienia nie pozwalają i być może to też jest druga droga. Każdy przypadek jest inny, a 6 lat to szmat czasu, nawet dla przyjaźni

      Usuń