poniedziałek, 6 lipca 2015

Cudowny Family Day

W sobotę w końcu odbył się przełożony dwa razy Family Day w pracy Osobistego. Jechaliśmy pełni obaw, bo gorąco. I faktycznie, wróciliśmy nie wiem, czy bardziej upieczeni, czy bardziej ugotowani. Osobisty stawia na ugotowanie, zważywszy na ilość picia, które w siebie wlaliśmy.
Jak było?
Bosko. Atrakcji dużo więcej, niż w poprzednich latach. Dwa dmuchane wielkie zamki z przeszkodami i z piłkami, taki do samego skakania po nim, ścianka wspinaczkowa, zjeżdżalnia, deska surfingowa, i euro bangee. Oprócz tego karuzela, mini plac zabaw, rowerki, jeździki, grill, a na nim kiełbaski, karkówka, kurczak, do tego picie w ilościach hurtowych, hot dogi, hamburgery, wata cukrowa, picie i lody dla dzieci. Ktoś mądry jeszcze pomyślał i zraszacz włączyli, ciap ciap w pełnym błocie, ale co tam. Akurat my nie poszliśmy, bo jak doszliśmy, to wołali nas na konkurs, a potem Syn się uśpił. W desce polegliśmy oboje, choć jakby były trzy miejsca to może by mi się udało wejść na podium. Ale w zawodach na rękę wygrałam dla Córy Monopoly. Oprócz tego za taniec dostaliśmy bumerang i bańki mydlane. Dla każdego też były odblaski. Dzieciaki wyszły zachwycone, choć ugotowane również. Jedyne czego żałowałam, to braku krowy ;) podoiłabym sobie ;)
Jak za rok Osobisty jeszcze będzie tam pracował, to weźmiemy kocyk, w tym roku korzystaliśmy z kocyka kolegi. I mam nadzieję, że Córa wystartuje w wyścigu rowerowym, bo w tym roku była ciut niedysponowana i nie braliśmy rowerka.
Firma na takiej imprezie zyskuje wierność pracowników, integracja rodzinna, all inclusive, nie ma nic lepszego. A my super zabawę i wspaniałe wspomnienia.

2 komentarze: