piątek, 19 czerwca 2015

O niepowrocie do pracy

Zewsząd dochodzą mnie niepokojące informacje zmierzające do jednego punktu: mogę nie mieć gdzie wrócić. Jednostka, tam jednostka, cała firma chwieje się w posadach i od góry, czyli kryzys panie i inny zarządca i tak dalej. Generalnie kasy nie ma, kontrole są, wychodzi na to, że niedługo pracy nie będzie. A fajna była, bo na miejscu. Coś Wam nie pasuje? No właśnie, na miejscu jest jedynym plusem, bo atmosfera taka, że kroić można, a pieniądze to lepiej nie mówić. Na opony do roweru nie zarobię, bo o paliwie to nie mówię. Podwyżek nie było odkąd odeszłam na L4. Pierwsze, czyli 2011, premie obcięli. Źle się dzieje. I doszły mnie słuchy, że mogę musieć zrobić kurs terapeuty zajęciowego. To przeważyło. Nie chcę, jak mam się uczyć, to sobie zrobię terapię pedagogiczną. Co tam, że 1100 za semestr, a tychże 3, a terapeuta 330 za jeden stopień, a mogę robić prawdopodobnie jeden. To jest coś, co mogłabym robić, co poszerzy moją wiedzę podstawową, doda do niej coś, co mi sprawi radość. Ale nie o tym chciałam.
Najpierw złapałam doła, że nie będę miała gdzie wracać, że masakra, bez pracy i tak dalej. Potem doszedł rozum do głosu i sobie pomyślałam, że teraz mnie to nie obchodzi. Mamy co jeść, dom kończymy, owszem, oparło się o kredyt, ale co to 30 tys w kategorii całego domu? Chcemy piekarnik, ok, idziemy, kupujemy, nie na raty, ot tak, wakacje, krótkie, ale zawsze, ok jedziemy. Dzieciaki nie chodzą oberwane i cukierka, jak chcą, kupię. Dobrze mi w domu, kiedy mogę zrobić sobie wszystko spokojnie, a nie na łapu capu po robocie. Mogę usiąść z herbatą na tarasie i zaplanować, że w jesieni kupimy X drzewek, a poza tym to ja chcę marmurowe parapety (to akurat już mam, ale przykład dobry). Więc jeśli chodzi o stronę finansową, to ja do pracy wracać nie muszę. Teraz jeszcze wychodzę parę razy w tygodniu do klubu, więc i spotkanie ludzi jest. A jak ja mam się w pracy męczyć z ludźmi, których nie do końca rozumiem, mam robić coś, co mi nie sprawia satysfakcji i jest robieniem tak, jak się nie powinno, a zmienić tego nie mogę, to ja dziękuję. Nie chcę, zostaję w domu. Na razie do 2017, jak mam wychowawczy. Potem albo przedłużę, albo na spokojnie poszukam pracy. Takiej, jaka będzie mi odpowiadać. Chyba, że moja praca zmieni się w taką, co zmienia to, co zmieniać powinna, a nie uczy stagnacji i nic nie robienie. Wtedy wrócę. I nawet kurs zrobię. A teraz szukam sobie studiów podyplomowych. Może niedługo :) jak się zdecyduję co i czy naprawdę chcę.
Świadomość, że NIE MUSZĘ wracać, jest cudowna. Daje spokój i coś, co nie da się opisać. Dobrze mi z tym uczuciem.

2 komentarze:

  1. No i super;) Taka świadomość, że się nie musi jest naprawdę fajna! I daje dużo wewnętrznego luzu;):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że w dzisiejszych czasach to naprawdę rzadki luksus

      Usuń