Obiecałam fotki, trochę się zbierałam, ale w końcu się udało. Pierwsze to te z kursu, drugie to pomieszane wraz z tymi, co robiłam sama, na Święta. To znaczy z Córą, bo twardo pomagała :)
Przepis na pierniki znalazłam na blogu Margarytki. Oczywiście nie byłabym sobą, jakbym go nie zmieniła. Bardzo rzadko używam cukru pudru, więc i tym razem dałam kryształu. Wsypałam go do ciepłej masy. Rozpuścił się, a masa szybciej ostygła. Ciasto robi się błyskawicznie. Z grzaniem zajęło mi to mniej niż 10 minut. Pierwszą blachę spaliłam w części, bo ubzdurałam sobie, że one muszą być twarde. Następne już wyjmowałam po określonym czasie i pozwalałam im stwardnieć poza piekarnikiem.
A smak... Niech wszystko powie to, że jakoś więcej wyjęłam, niż mi wyszło udekorowanych. Magia Świąt?
Śliczne:)
OdpowiedzUsuńAle śliczne! Moje wyszły bardzo podobne, ale utrzymałam je w tonacji białej- lukier;):)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają. Aż szkoda jeść takie małe cudeńka :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne... aż chce się je schrupać. Wesołych Świąt Kochana!
OdpowiedzUsuńGBS-ka
Piękne
OdpowiedzUsuń