wtorek, 28 sierpnia 2012

Refleksyjnie

     Siedzę w altanie, trochę marznąc, słońce prześwieca przez liście orzecha, cyka świerszcz, ktoś kosi trawę. Patrzę na śpiącą Córę i naszło mnie na przemyślenia. Bez ładu i składu. Może czas się nimi podzielić.
     Po ślubie mieliśmy mieszkać u góry, u teściów. Już remont był na ukończeniu, po ślubie, w niedzielę ze łzami w gardle pojechaliśmy tam, bo noc poślubną spędziliśmy jeszcze u mnie, bo bliżej. Tydzień wymówek, bo źle smaruję kromki, nie tam odkładam masło, czy chleb, źle gotuję, głupiutkie książki czytam. To zabolało najbardziej. W czwartek ogromna awantura pod drzwiami Osobistego, słyszałam, wybiegłam z płaczem, pojechałam do domu, jak miałam w planie, ale już tam nie wróciłam. Osobisty akurat został w pracy na noc, przyjechał po mnie w piątek wróciłam dla niego. W sobotę przyszło się nam wyprowadzać. W sobotę po weselu kolegi, po nocy wracaliśmy do moich rodziców. Pamiętam jak dziś, jak rano w niedzielę siedzieliśmy nad kubkami z herbatą i płakaliśmy, bo moi rodzice już pół przemeblowania zrobili, byśmy się jakoś pomieścili wszyscy. Nie, nie wynieśliśmy się z własnej woli, wyrzucono nas, a teściowa zapytała jedynego syna co pierwsze spakuje i ... poszła do koleżanki. Tyle wspomnień. Teraz sytuacja jest... dziwna. Pojechałam tam na święta wielkanocne, bo Córa powinna znać dziadków. I tak to jakoś funkcjonuje, przy czym ja mam żal ogromny, bardziej o Osobistego niż o siebie. Choć może o siebie też, bo w tamtym roku, w ciąży, pojechałam z nimi odwieźć teściową do sanatorium to najpierw mówiła o mnie obok mnie, jakby mnie nie było obok, a potem do mnie ze śmiechem, że śniło jej się, że przyjechał do domu bezpłciowy pajacyk. Dla kobiety walczącej o każdy dzień życia tego dziecka to nie są przyjemne słowa. Pomijając, że moim zdaniem snów się nie opowiada, bo tak naprawdę nie wiemy co znaczą. Teraz my jeździmy do nich, oni byli raz, jak postawiłam sprawę na ostrzu noża. Na chwilę, bo oni muszą zrobić zakupy. Na chrzcie teść nie był wcale. Do mnie się nie odzywa, ale może to i lepiej. Od niej wciąż słyszę dobre rady na temat tego, że rozpieściłam małą noszeniem i powinnam nauczyć ją cierpliwości do znoszenia bólu związanego z zębami. I wiele, wiele innych.
     Zastanawiam się często, jaka jest moja wina w tym wszystkim, czemu tak się to potoczyło. Znaczy aj znam oficjalną wersję, która nie przybliża mnie ani trochę do rozwiązania. Zastanawiam się, co jest winna Córa, że wszystko jest super, jak my wykażemy inicjatywę, że tak się nią chwalą, ale nic w zamian. Bo prezenty nie są tym samym, co zainteresowanie. Myślę czasem, jak można mówić, że się tęskni, kiedy się mogło ją mieć na wyciągnięcie ręki...
     Mam nadzieję, że to ostatni tego typu post, bo ponuro tu ostatnio...

12 komentarzy:

  1. Niewesołe akcje z teściami są mi, niestety, znane. I dlatego od razu napiszę Ci, że absolutnie nie ma w tej sytuacji żadnej Twojej winy, żadnej. Za sam tekst o "bezpłciowym pajacyku" masz prawo być obrażona, mieć żal do teściowej.
    Nie mam pojęcia, z czego wynika fakt, że teściowie bardzo często ranią swoim postępowaniem własne dziecko i jego żonę/męża. Ostatnio mamy niezłe zawirowania z teściem i powoli też mi już ręce opadają.
    Najważniejsze, że z Osobistym tworzycie własną rodzinkę, że Córa zdrowo się chowa- to są sprawy priorytetowe:) Teściowie być może kiedyś zrozumieją co się w życiu liczy najbardziej- bliscy.
    Głowa do góry!:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni uważają, że nic się nie stało... W związku z tym to my strzelamy focha i generalnie to nasza wina. No cóż... Może złośliwa jestem, ale... młodsi się nie robią i przyjdzie koza do woza

      Usuń
  2. To nie Twoja wina tylko teściów. To oni są jacyś nienormalni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie to wiem, ale czasem nachodzą takie myśli...

      Usuń
    2. Wiem, jak nie możemy wpłynąć na to co się dzieje, to wątpimy sami w siebie...
      Ale nie wolno Ci wątpić!!!

      Usuń
  3. Nie ma co winić siebie. Ciekawi mnie jedynie jak zachowywali się przed ślubem? Jak Cię traktowali? Jak broni Cię Osobisty? Ja jestem cięta na teściową. Kiedy kilka lat temu chciała mi wcisnąć swoją córkę bez zapytania czy mam czas się nią zająć. Mniej więcej "Monika, zostaniesz jutro z Maryśką". Odpowiedziałam drwiąco "Chyba żart". Być może trochę przesadziłam, ale przynajmniej wie, że co mam powiedzieć to powiem, a ona moim życiem rządzić nie będzie. Po kilku tygodniach rozmawiając z jej siostrą wytłumaczyłam dlaczego tak powiedziałam (a mianowicie, że miałam narzucone to pilnowanie) i siostra chyba jej powtórzyła, bo od tamtej pory zawsze pyta mnie o zdanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed ślubem jako tako. Jedynie od czasu zaręczyn i ślubu zaczęło się psuć trochę. Znaczy jak zapraszałam ich na obiad, teść powiedział, że on o tym gadać nie będzie i wyszedł w połowie mojego zdania. Potem było parę cyrków o ciasta na ślub. Ale przyzwoicie. Chyba po prostu nie byłam zagrożeniem dla pozycji. Osobisty... Stoi murem za mną, często im coś powie, zresztą, sam niechętnie tam jeździ i Małą tam niechętnie zabiera. Niestety mnie się też narzucić nic nie da, ot, taka jestem. I jakby u mnie coś takiego Osobisty powiedział, choć nie podejrzewam go o to, to talerze by latały

      Usuń
    2. Ważne, że Osobisty jest po Twojej stronie. U nas też są różne zdania na temat ślubu... np. pomysł teściowej: zamiast wesela - grill... wyśmiałam.
      A więc wszystko zaczęło się po ślubie... chyba najlepszym rozwiązaniem jest takie podejście jakie masz. Nie przesadzać z wizytami, jak chcą to niech odwiedzą i tyle. Niestety, są ludzie i parapety.

      Usuń
  4. Czytam co piszesz i co odpowiadasz w komentarzach i myślę, że najważniejsze, że mąż stoi murem za Tobą. Oczywiście gorycz konatktów z jego rodzicami zawsze będzie obecna, ale myślę, że nie ma co tracić energii i czasu na próby zrozumienia albo naprawienia ... przykre, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale to przykład że ślub bierze się też z rodziną męża

      Usuń
  5. Pamiętaj, Angel, że Ty masz czas... Masz Osobistego, masz Maleńką, masz też , z tego co piszesz, wsparcie swoich rodziców... Smutne, że rodzice Osobistego mają wam za złe wszystko, ale w gruncie rzeczy - co Cię to obchodzi? A za ileś tam lat teściowa się obudzi i będzie zdumiona, że Twoje Maleństwo nie traktuje jej jak prawdziwej babci. Nie masz co szukać winy w sobie! To jej i jej męża wola, byście Ty z Osobistym stanowili dla nich margines życia. A na dziś ciesz się życiem, piękną pogodą, miłością Osobistego i zdrowiem Malutkiej!
    Sevgili

    OdpowiedzUsuń