Wszyscymówią teraz o tolerancji, wymagają jej w stosunku do siebie, grup osób, czysytuacji. Najgłośniej krzyczy młodzież domagając się równego traktowania izrozumienia dla swojego stylu, zachowania i poglądów. Oczywiście nie mam nic domłodzieży. Sama chciałam być zrozumiana, przywilej każdego człowieka. Ale nigdynie dyskryminowałam kogoś, kto miał inne zdanie, niż ja. Jego prawo, a mojawolność kończy się wraz z granicami i dobrem drugiego człowieka. Teraz jednakobserwuję postawę „zero tolerancji dla nietolerancji”. Absolutnie sprzeczną wsamym tytule i absolutnie nie do przyjęcia przeze mnie. Na czym polega? Nawyrażaniu własnego zdania wraz z wymogiem przytakiwania, zgadzania się i pianiawręcz hymnów pochwalnych na temat. A jak nie… A jak nie to zaczyna się atak, oczym przekonała się moja koleżanka. Śmiała powiedzieć, że styl pewnejdziewczyny jej się nie podoba. Mogła? Mogła. Teoretycznie. Bo zaraz odezwałysię głosy, że się nie zna. I to bynajmniej nie była rzeczowa dyskusja, a masawyzwisk, inwektyw i bardzo nieprzyjemnych słów. Bo powiedziała, że nie w jejstylu, bo jej się nie podobało. W wyniku czego pełno młodych ludzi zrównało jąz ziemią. W imię walki o tolerancję. Bo ich trzeba tolerować, szanować. Onitego nie muszą.
O czasy! O,obyczaje! Chciałoby się zawołać za Cyceronem. Tak… A ja spokojnie przygotujęsię teraz na słowa krytyki, że się nie znam, że nie prawda, że nie każdy. I ztym ostatnim się zdecydowanie zgadzam. Co do reszty… Jak dostanę argumenty,normalne, nie wulgarne i nie siłowe, to przemyślę. Na razie idę sobie doswojego świata, gdzie wiele toleruję, ale nie na wszystko się zgadzam. I mówięo tym głośno. I nie hasłem zero tolerancji dla nietolerancji.
Kiedyś mi się wydawało, że jestem tolerancyjna, ale od jakiegoś czasu twierdzę, że nie. Nie toleruję wtrącania się w nie swoje sprawy. Tępię obłudę i fałsz. Drażni mnie ludzka głupota. Nie mam obiekcji przed krytykowaniem kogoś, kto według mnie postępuje jak ostatni drań. Dla mnie tolerancja to przyjmowanie do wiadomości, że coś istnieje, ale nie obowiązkowa odgórna akceptacja tego. Mogę, ale nie muszę - to zależy od tego co na dany temat uważam.
OdpowiedzUsuńMój przyszły zawód wymaga ode mnie tolerancyjności. Jednak na co dzień nie zawsze mi się to udaje. I to hasło też do mnie nie przemawia.Pozdrawiamhttp://muchmoreenergy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że tak ciągle domagano się tolerancji, że zapomnieliśmy co ona tak naprawdę oznacza i zdecydowanie przekroczyliśmy granicę
OdpowiedzUsuńA ja jestem nietolerancyjna. I Wy, tolerancyjni, musicie to tolerować ;)www.ka-wu-wu.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś bardzo ciekawy temat. U nas ciężko jest z tolerancją, ale nie jest łatwo także wtedy, gdy ktoś ma inne zdanie niż druga strona. Obecnie- mam wrażenie- istnieje taki trend, że wszyscy w każdej sprawie muszą mówić jednym głosem. A przecież to właśnie różnice w sposobie patrzenia na świat sprawiają, że drugi człowiek jest ciekawy, że chce się poznać jego poglądy.Szkoda, że wiele osób tego nie rozumie.Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńA ja popieram hasło "Zero tolerancji dla nietolerancji"! Uważam, że tych, którzy atakują kogoś tylko dla tego, że śmie mieć inne zdanie niż oni powinno się przywołać do porządku i to bardzo ostro! I nie dla tego, że ich styl jest nie taki, czy że mają mieć inny! A dla tego,że krzycząc głośno o "tolerancji" nie wiedzą co to słowo znaczy - zwykle mylą pojęcia "tolerancja" z "akceptacja", a to przecież nie to samo. Staram się być tolerancyjna, co nie znaczy, że akceptuję wiele rzeczy. Tak jak i wiele nie trafia w mój gust, nie podoba mi się... Wówczas najczęściej staram się "zamknąć dziób" i nie krytykować nie pytana. Ale spotkałam się już z sytuacjami, gdzie ktoś pytał mnie o MOJE zdanie w danej kwestii, a kiedy wypowiedziałam się krytycznie zarzucał mi [często w "agresywny" sposób] nietolerancję i brak kultury...
OdpowiedzUsuńNiestety, ale Polacy nie są tolerancyjni (mówię o całej grupie, nie jednostkach) chociaż w tv i gazetach próbują nam wmówić co innego. Wystarczy właśnie rzucić jakąś uwagę/skomentować i się zaczyna.... Ja obecnie staram się trochę "przypiłować" męża, bo on w wielu sprawach jest bardzo nietolerancyjny i po prostu wiem, że jeśli taki temat by wyszedł w rozmowie z kimś innym, to mogłoby by się zrobić tamtej osobie (w najlepszym przypadku) przykro. Dlatego tłumaczę mu żeby czasem jednak trzymał pewne komentarze tylko dla siebie, albo w łagodniejszy sposób je wyrażał.
OdpowiedzUsuńBo tolerować to nie znaczy właśnie ślepo akceptować, a wielu się to chyba zaczyna mylić. W takim układzie też nie jestem tolerancyjna
OdpowiedzUsuńTrudno być zawsze na tak, jak wokół się takie cuda dzieją
OdpowiedzUsuńOgólnie mam wrażenie, że zapominamy o znaczeniach słów. Nie tylko tergo jednego
OdpowiedzUsuńNietolerancyjna czy nieakceptująca wszystkiego w ciemno i ślepo? ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że wtedy jest łatwiej, nie trzeba szukać argumentów, nie trzeba rozmawiać, można żyć spokojnie, bezmyślnie...
OdpowiedzUsuńDla mnie hasło jest o tyle nie do przyjęcia, że jest sprzeczne w swoim brzmieniu. Bo nie toleruje nietolerancji, czyli zaprzecza samo sobie. Bo to, co się pod nim kryje, jest całkiem słuszne. A pojęcia ludzie często mylą, definicje słów coraz bardziej odchodzą w zapomnienie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nasza wolność słowa kończy się wraz z dobrem drugiego, a ludzie o tym zapominają. Przy czym też nie znaczy to, by się w ogóle nie wypowiadać, tylko, jak piszesz, delikatniej
OdpowiedzUsuńHasełko zabawne właśnie dzięki paradoksowi w nim zawartemu. Tak jak np. "Nie mów nie", albo "Zabrania się zabraniać". Zabawne, ale z założenia niepoprawne. Natomiast w kwestii tolerancji - wolność każdego kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Swoje zdanie staram się wypowiadać [zwłaszcza, gdy jest ono "kontrowersyjne"] pytana o nie i zwykle usiłuję je "sprzedać" w jak najmniej bolesnej formie. Bo przecież i krytykę można wyrazić różnie. Na pytanie koleżanki: "Jak mi w tej sukience?", jeśli uważamy, że koszmarnie, fatalnie i beznadziejnie do kwatratu możemy powiedzieć "Wiesz, to chyba nie jest twój kolor. I może lepiej, gdyby była ciut dłuższa/krótsza/węższa/szersza...", a można też rzucić "Daj spokój, wyglądasz jak mazepa ostatnia, mdli na twój widok, a takiej szmaty to ja bym do podłogi nie wzięła...". Niby to samo, ale brzmi jakby inaczej....
OdpowiedzUsuńA to już wchodzimy na kwestie związane z kulturą i wyczuciem, a z tym też coraz gorzej w narodzie
OdpowiedzUsuń57 year-old Assistant Media Planner Ernesto Rewcastle, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Where Danger Lives and Crocheting. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Allroad. czytaj tutaj
OdpowiedzUsuń