Zasypało nas dokładnie i pięknie. Przez okno pięknie, bo dalej to już gorzej. Spod domu skrobać się trzeba, wcześniej odśnieżając z godzinę. Wczoraj wyjechałam po zakupy (z trudem), wróciłam i chciałam wstawić auto do garażu. Odśnieżyłam go dwa razy po czym wjechałam do garażu i odśnieżyłam jeszcze raz.
Jak się domyślacie, żyję, mam się dobrze i ogólnie jest rewelacyjnie. Wróciłam do karmienia piersią, dziecko szczęśliwe, ja nie mniej, a może nawet bardziej. I przede wszystkim jestem znowu w stanie wszystko w domu zrobić. Dziś już posprzątałam, wymieniłam kuwetę kocią 3 razy, wstawiłam pranie, rozwiesiłam, uprzednio składając wczorajsze, obcięłam Dominice paznokcie i podlałam kwiatki. Przy czym z godzinę jeszcze wertowałam internet.
W niedzielę chrzciny. Mam nadzieję, że nas nie zasypie, że Chrzestna dojedzie, bo ma kawałek, że nie zamarzniemy i w ogóle że ja się nie pomylę. Pamiętam, jak przed ślubem obudziłam się o drugiej w nocy i zasnąć nie mogłam, bo nie wiedziałam, co kiedy się mówi. Ale po książeczkę ze ściągą wstać mi się nie chciało. A teraz w jednym miejscu też się odpowiada rozbudowaną wersję, a nie "Amen" i znów mam stresa. Na szczęście wózek jednak wchodzi do bagażnika, w jedynej słusznej konfiguracji, ale wchodzi.
Niestety, Twoja poprzednia notka pokazała, że polska służba zdrowia zakrawa na paranoję. Ale o tym wiem nie od dziś to co się dziwię? Cieszę się, że już jesteś zdrowa i mogłaś wrócić do karmienia piersią!!! A chrzcinami się nie stresuj, ja też się przejmowałam a poszło gładko jak po maśle :)
OdpowiedzUsuńNas też zasypało:) Ale przynajmniej nie ma takiego okropnego mrozu:)Na pewno wszystko się uda, tylko postaraj się nie stresować:)
OdpowiedzUsuńTo już chrzciny? Fajnie:) Powodzenia i miłej uroczystości:)
OdpowiedzUsuńUfff tą notkę czyta się już zdecydowanie lepiej:) I cieszę się strasznie, że już wszystkie złe chwile macie za sobą:):) Udanej uroczystości:)
OdpowiedzUsuńU mnie również kupa śniegu co mnie cieszy:) Ciężko się jeździ - to fakt, ale za to jak pięknie za oknem) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChrzcinami przejmuję się bardziej, niż ślubem...A jakby się nie udało wrócic do piersi, trudno, nie jestem radykalistą w tym względzie. Dziecko ma być szczęśliwe i tyle :)
OdpowiedzUsuńJakoś mi to nie-stresowanie nie idzie...
OdpowiedzUsuńJestem ogromną zwolenniczką wczesnych chrzcin, a że niedługo post... Tak wyszło :) i tak chcieliśmy wcześniej, ale chrzestna nie mogła
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJeździ się już dobrze, jak wyjadę spod domu. Na szczęście już odwilż i łatwiej wyjechać.
OdpowiedzUsuń