Pamiętam jeszcze dzieci, które były przekonane, że krowy są fioletowe, za sprawą reklamy czekolady. Miałam z nimi do czynienia w przedszkolu. Jak w kolorowance była krowa, to była fioletowa i już. Teraz reklamują mleko z “normalną” krową, więc nie jest źle. Ale chwilę potem możemy zobaczyć obraz łąki, sielanki i w ogóle cud miód i … margaryna. Koniecznie z masłem. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że dostajemy informację, że krowa daje mleko, a z mleka robi się masło. No teoretycznie tak. Tylko teoretycznie, bo po drodze od mleka do masła jest śmietana. Ze spożywczych wpadek to jeszcze mnie śmieszą jogurty, w których owoce zawsze są czyste, a truskawki wpadają do nich z ogonkami. A dzieci jedzące na śniadanie tylko krem czekoladowy są okazami zdrowia, szczupłymi okazami.
Jedna pani z uśmiechem mówi do nas z ekranu, że ma śliczne piękne ząbki. Zawsze mi się wydawało, że w celu podkreślenia jakiejś cechy używamy słowa bardzo i jego stopniowania. Głupia ja. Tak samo wykazałam się bezdenną głupotą sądząc, że kawę parzoną pije się nie mieszając jej uprzednio przed każdym łykiem. Zostałam uświadomiona dopiero przy reklamie kleju do protez, gdzie inna pani z radością oznajmia, że po użyciu tegoż fusy z kawy nie dostają się jej pod zęby.
Inną kategorią są reklamy banków, które chętnie dadzą kredytobiorcom dodatkowe pieniądze. I na pewno nie będzie ich trzeba zwracać, można by pomyśleć. Łaskawcy. Auta mają też dożywotnią gwarancję. I jakoś mi się nie widzi, że to gwarancja do końca życia właściciela, a auta, czyli jak się zepsuje to można gwarancję wywalić. Ale reklama jest bardzo dobrym źródłem informacji. A może dobrym poprawnym? Dobrym słusznym? Nie wiem, jak to napisać. Nie myślę w kategoriach reklamowych.
Najgorszy wpływ mają na dzieciaki... Potem takie małe w sklepie ryczy, bo wszystko chce :)ka-wu-wu
OdpowiedzUsuńFakt, reklama ma wielką moc:) A dzieci szczególnie ulegają jej wpływom, wszak jest kolrowa i ma przyciągać:)
OdpowiedzUsuńCo smutne - dziecięcą naiwność jeszcze można jakoś wytłumaczyć, ale jak dorosłych?Przekonałam się o tym ładne kilka lat temu, na przykładzie mojej koleżanki. Niby mądra i inteligentna dziewczyna, a nijak nie dało się jej przetłumaczyć, że reklama kłamie i koloryzuje. Niejeden szampon ma z tyłu opakowania obrazek okropnych włosów przed myciem i cudnych po - oczywiście, po umyciu tym właśnie szamponem. Kiedyś wzięła jakiś szampon i z pretensją w głosie powiedziała: "Ale tu nie ma obrazka jakie włosy są po!" Witki mi opadły. Inną razą kupiła drogi depilator, bo w reklamie była pokazana super hiper nasadka chłodząca. Która, zresztą, niby chłodziła, ale PO przejechaniu pęsetek po skórze, więc nie wiem jak niby miałaby zmniejszać ból w trakcie wyrywania. I potem koleżanka była rozżalona, że bolało, a miało nie boleć, bo tak mówiła reklama :)))
OdpowiedzUsuńJak jeszcze tylko ryczy, to ok, ale jak rzuca się na podłogę, a rodzic ulega to już katastrofa
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie najdroższe zabawki reklamuje się przed wieczorynką. Biznes
OdpowiedzUsuńPrzecież jak telewizja mówi, to musi być prawda, jak możesz tego nie wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńA co powiesz o mamusiach ubierających snków w śnieżną biel do gry w piłkę i cieszących się, że mają proszek który sam pierze? Albo o piesku, który po opchaniu się suchymi bobkami robi "zdrową kupkę"? Pominę już ten ddetal, że niemal na wszystkich stacjach reklamy są nadawane o kilka stopni głośniej niż fragmenty filmu między nimi...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, zapomniałam o zdrowej kupce (zawsze mam podejrzenie, że to dziecko mówi o jedzeniu), o paniach noszących płyn do płukania, proszek, czy zgrzewkę jogurtów w torebce na spacerze i innych absurdach. I o fenomenalnym płynie do garnków. Szamponie, który suszy włosy i układa, jak tylko się zdejmie z nich ręcznik i o pralce, z której wyjmuje się te białe ubranka suche i wyprasowane. Zwyczajny absurd. A ja jestem złym konsumentem, bo nie biegnę do sklepu, tylko myślę nad reklamą. Okropna jestem. A głośność, no cóż, jak się nie ma argumentów to się krzyczy, może to o to chodzi?Czy Ty coś piszesz, gdzieś?
OdpowiedzUsuńPiszę bardzo dużo, niestety, najczęściej służbowo i w związku z tym nie koniecznie interesująco dla szerszego grona odbiorców. W myśleniu o innych sprawach praca mi nie przeszkadza. Kiedyś nawet myślałam, żeby zacząć blogować, ale uznałam, że jestem za mało "kontrowersyjna", za mało systematyczna i mam za mało czasu. A jak go mam, to wolę oddać się w ramiona Schumanna [taki kompozytor był], albo porękodzielić - namiętnie robię koronki - frywolitki, haftuję, trochę bawię się decoupage'em, filcuję i wogóle wymyślam masę głupot. Więc chyba odpowiedź brzmi: nie, nie piszę. A co?
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że skoro bywasz w blogosferze i masz zdecydowanie sporo do powiedzenia, mądrze i na temat, to może gdzieś poczytam więcej. A tu się okazuje, że mogłabym pooglądać cuda, do robienia których brak mi cierpliwości
OdpowiedzUsuńE tam, zaraz cuda. Wprawki - zabawki raczej. A co do blogosfery, to bywam na kilku wybranych, których autorzy mądrze lub/i ciekawie piszą. Komentuję w sumie żadko, jakoś tak tylko u Ciebie się rozgadałam... :)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda. Ja pamiętam jeszcze serię wypadków, gdy dzieci wyskakiwały z okien po zjedzeniu Milky Way, bo tam w reklamie dzieci latały gdy go zjadły...
OdpowiedzUsuńCzasami, durna, o tym zapominam ;)))
OdpowiedzUsuńBardzo mi z tego powodu miło
OdpowiedzUsuńTo z kolei mi przypomniało bajki, po których dzieci tłukły zwierzaki czy brata, bo w bajce tak było i nic się nie działo, a tu tragedia. Mój bratanek w ten sposób zdeptał małą kaczkę.
OdpowiedzUsuń