poniedziałek, 27 lutego 2012

Ku pamięci

            Miało być oczymś innym, ale poważny temat poczeka, a i ten jest poważny.

            Lubię, jakmój mąż przytula mnie w nocy, przygarnia do siebie. Miło mi się robi, jakotacza mnie ramionami w różnych miejscach i sytuacjach. Radość sprawia mibezzębny uśmiech mojego dziecka. Oczywiście, że najpiękniejszy na świecie.Lubię rozmowy z przyjaciółmi przy herbacie, w kuchni, pomarańczowej ;). Takie owszystkim i o niczym. Przyjemnie jest odnowić wspomnienia ze starych kalendarzyi schowanych kartek pocztowych. Lubię snuć plany i marzenia dotyczące naszegodomu. Radość wywołuje też zjedzony wspólnie z kimś obiad, lody, ciastko… Wypitaczekolada. Słońce odbijające się w strumykach topniejącego śniegu, na drodze wlesie, pęd samochodu. Zieleniejąca trawa.

            Ważne rzeczy,o których się zapomina, umykają w codziennym zabieganiu… A przez nie staję sięszczęśliwa.

 

 

Tak, jestem szczęśliwa.

16 komentarzy:

  1. Dokładnie to miałam ostatnio na myśli pisząc komentarz do Twojego posta :) Szczerze mówiąc najwięcej radości sprawia mi własnie nocne/ wieczorne przytulenie i przypływ miłości z Jego strony w ciągu dnia... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiecham się od ucha do ucha :)) dziękuję :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, ciesz się tym szczęściem!:) Jak świetnie czytać takie notki!

    OdpowiedzUsuń
  4. sevgili@amorki.pl27 lutego 2012 21:41

    Radość daje też to, że mąż pamięta o moich ulubionych drobiazgach - gdy wracam zmęczona do domu [a On jest wcześniej] zastaję wannę pełną wody o idealnej temperaturze i piany pachnącej. I to, że ja pamiętam, by do Jego porannej herbaty dodać cierpką nutę mięty. I to, że dziś był piękny, słoneczny dzień, powietrze już niemal wiosenne. I to, że widziałam pierwsze przebiśniegi, piękne, delikatne i kruche. I to, że zaraz na czystym niebie rozbłyśnie siateczka złotych punkcików gwiazd... W kazdym drobiazgu można znaleźć powód do radości, i oby tak zostało.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~marta.ja1@onet.eu28 lutego 2012 13:42

    To fakt, małe radości, które są przecież tak ważne dla dobrego samopoczucia giną często w codziennym zabieganiu

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, jako niepoprawna optymistka też się na co dzień do tego przyznaję:) Najważniejsze są właśnie te małe rzeczy, drobne gesty, chwile. Staram się je celebrować za każdym razem. I doceniać to, co mam. A jak tak spojrzeć na siebie to można dostrzec wiele. Myślę, że takie szczęście jest najpiękniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~muchmoreenergy28 lutego 2012 22:11

    Najważniejsze jest to, że widzisz te rzeczy i potrafisz je docenić:) Pozdrawiam:)http://muchmoreenergy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy potrzeba więcej? :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie dlatego, że to niby jest naturalne, ale nigdy się do tego człowiek tak nie przyzwyczai, żeby nie chciał.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ proszę, choć nie wiem, co zrobiłam

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodam jeszcze, że radość sprawia mi sprawianie radości czytelnikom :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że pociągnęłaś dalej temat.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niektórym tak, mnie wystarcza to, co mam. O ile o tym pamiętam, ale o tym szaaa

    OdpowiedzUsuń
  14. Dlatego powstał ten tekst, bo czasem przeglądam archiwum, czytam, wtedy sobie przypomnę

    OdpowiedzUsuń
  15. Przede wszystkim nie jest uzależnione od jakichś nietrwałych wartości, przez to dane właśnie co dzień

    OdpowiedzUsuń
  16. Czasem mam z tym trudność, ale przychodzą dni z olśnieniem :)

    OdpowiedzUsuń