Pogłoski o tym, że u nas zamarzają elektrony są mocno przesadzone, cytując mojego męża z wczoraj. Ale miło nie było. O 5.35 UPS dał znać, że nie ma prądu. Niby nic, ale przy tych mrozach padł na nas blady strach. Bo ogrzewanie na prąd przecież to znaczy sterownik. Prądu nie było do 10, temperatura leciała na łeb na szyję, bo na polu -22. Domisię ubrałam w dodatkowe spodenki, chciałam jej ubrać sweterek, gdy prąd włączyli. Okazało się, że zerwało linię.
Dziś było jeszcze gorzej. Na termometrze. -26. Lwiątko charczało, prychało i wszelkimi sposobami mi okazywało, że ono woli cieplej. No w końcu zwierzę z innej strefy klimatycznej ;) Zmusiło mnie jednakże do ubrania czapki, a kto mnie zna, wie, że to jest bardzo rzadki widok.
Czas rozebrać choinkę. Pamiętam, że zawsze, jak byłam mała, żałowałam, że na mamy imieniny choinka jest, a na moje urodziny już nie. Teraz mi przeszło, choć tego okresu i tak żal.
Nie wiem, co z kotem. Daliśmy mu słoninę. I albo nie lubi, albo się już nie pojawia. Wierzę, że gdzieś się przytulił.
Umrzeć, tego nie robi się kotu... - to przyszło mi do głowy, gdy usłyszałam, że Wisława Szymborska nie żyje. A minuta ciszy po umarłych, czasem do późnej nocy trwa
Zawsze mnie ten wiersz wzruszał, a teraz, gdy wiadomo już, że p. Szymborska nie zyje, patrzy się na niego jeszcze inaczej...U nas też straszne mrozy, dziś nad ranem było - 29!
OdpowiedzUsuńTen sam wiersz przyszedł mi do głowy, kiedy usłyszałam tę smutną wiadomość. Bardzo lubię ten wiersz ... A mrozy - u nas dziś -29, ale ja to lubię taką temperaturę, bo pewnie będziesz dziś i słońce :)))
OdpowiedzUsuńKiedy ktoś umiera jego dzieła nabierają innej wartości. A wiersze Szymborskiej tym bardziej, ponieważ w dużej mierze traktują o przemijaniu i śmierci. A kto ma kota, temu zrobiło się przykro jeszcze bardziej...
OdpowiedzUsuńTak, bycie bez ogrzewania w taki mróz jest straszne, zwłaszcza z takim malutkim dzieckiem. My chociaż mieszkamy w bloku i nie mamy ogrzewania uzależnionego od prądu, to jednak w razie czego mamy farelkę w domu.
OdpowiedzUsuńU nas też zimno jak diabli.Mrozy były straszne, ale mam nadzieję, że kotek gdzieś się zaszył. Choć nie powiem nic więcej prócz tego, że naprawdę jest zimno na polu. Strasznie mi żal tych kotów osiedlowych, które chowają się gdzie mogą, a naprawdę nie mają gdzie - żadnych piwnic, w których mogłyby się schronić, kontenery na śmieci zamykane na klucz...Szymborska zostawiła nam piękne wiersze i zostanie w naszej pamięci bardzo długo.
OdpowiedzUsuńBo to chyba jakaś swego rodzaju Biblia kocich fanów
OdpowiedzUsuńLubię mróz, ale taki -5, słoneczko i skrzypiący śnieg. A teraz brrrrrr
OdpowiedzUsuńTo prawie jak z prorokami, że nabierają mocy, jak już ich nie ma. A szkoda... Szkoda, że tylko "niektórzy lubią poezję"
OdpowiedzUsuńNiestety w razie braku i farelka nie zadziała, ale my mamy piec kaflowy :) Przezorny zawsze ubezpieczony :)
OdpowiedzUsuńZawsze mi tak strasznie żal tych miastowych kotów.. Bo na wsi, czy jakimś osiedlu to jeszcze można na coś liczyć, a tak... tylko wyganiają
OdpowiedzUsuń