Jutro chrzcimy naszą Dominisię. Wszystko gotowe, dom posprzątany, ubrania poprasowane. Ciasta zamówiłam u znajomej, tort u znajomego (mogę dać namiary, torty i ciasta robi pyszne i piękne), ciasta już przyjechały, po tort mąż pojechał. Jeszcze czeka nas zawiezienie tego do restauracji. Tak, robimy przyjęcie w restauracji. Mamy 20 gości. Robimy to z czystej wygody. By mieć właśnie dziś spokój, przyjść jako gość i wyjść jako gość, bez konieczności biegania, gotowania, smażenia, pieczenia i sprzątania z Małą na rękach czy w wózku, a po wyjściu gości móc usiąść, a nie zmywać, zmywać i jeszcze raz zmywać. Koszt pewnie porównywalny, ale ja sobie nie wyobrażam podania na raz świeżych mięs dwudziestu osobom. Pewnie się da, ale ja wolę tak, jak robimy.
Ubrałam obrączkę. Niesamowite, jak taki mały krążek może cieszyć. Ubrałam ją już kiedyś, a potem mi ją mąż pół godziny ściągał. Bo spuchłam niemiłosiernie. A nie przetnę obrączki, bo przecież nie kupię sobie nowej. Teraz wchodzi i schodzi normalnie. Jaka ulga. Jaka radość.
Mama nadzieję, że wszystko się uda - mówię oczywiście o przyjęciu. Wcale się nie dziwię, że wolisz zaprosić gości do restauracji [zwłaszcza jeśli masz dobrą i sprawdzoną]. Porządek, spokój w domu zarówno w przeddzień jak i w camo Święto, możliwość poświęcenia czasu Maleństwu, zamiast garom - bezcenne! Ja też wszystkie większe imprezy [powyżej 15 osób] urządzam w restauracji - i jak piszesz, koszty zbliżone, a o całe niebo mniej problemów, roboty i przede wszystkim mniej sprzątania! Oczywiście nie mam na myśli ogarnięcia domu, ale to potworne mycie garów po pułku wojska. Tak jak Ty wybrałaś jest na pewno rozsądniej, zwłaszcza przy Maleństwie.
OdpowiedzUsuńJa się nastawiam, że kiedyś w przyszłości też zrobimy chrzciny w restauracji. Całkowicie się zgadzam, ze to po prostu jest wygodne i nie trzeba się stresować całym gotowaniem i potem sprzątaniem. No i czasem gdzie pomieścić rodzinę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie o gary chodzi, bo zmywarki brak, a samych szklanek byłoby już masę... A teraz odpoczywam, a nie zmywam :)
OdpowiedzUsuńSkąd wziąć stołki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twojego bloga, to w jaki sposób piszesz o rzeczach tak normalnych, a które dają Ci tyle szczęścia. Fajnie widzieć jak ktoś docenia to, co ma :)
OdpowiedzUsuńOh, dziękuję :) Gdzie się wyniosłaś?
OdpowiedzUsuńI jak tam po chrzcinach? W restauracji jest wygodniej to fakt, my mieliśmy w domu, na 13 osób, ale przyznam szczerze, że mimo ogromnej pomocy mamy i siostry czułam się bardzo zmęczona, no ale innego wyjścia nie mieliśmy. A co do obrączki, to fakt. Największą radość po porodzie miałam wtedy, gdy ją znowu założyłam :)
OdpowiedzUsuńPo chrzcinach świetnie, zaraz opiszę :)
OdpowiedzUsuńDominika... ładne imię ;)Ja miałam podobnie z 18, na początku miała być w domu dla najbliższych, później stwierdziliśmy, że koszt tego wszystkiego będzie podobny, a tylko sobie bałaganu narobimy i zamiast zadowoleni będziemy zmęczeni tym wszystkim.A w końcu lista gości się zwiększyła, był też DJ i impreza niezapomniana! :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to jest wygodne i racjonalne wyjście, jeśli ktoś się chce dobrze bawić. I nieważne, co mówią inni.
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga http://zla-jak-osa.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń