sobota, 5 listopada 2011

Ciężko jest...

     Notka z gatunku narzekających, ale zebrało mi się za dużo ostatnio. Po pierwsze, co zaprząta ostatnio całą rodzinę, komin nam się rozszczelnił. Najpierw dymiło się u nas na dole, dwa dni temu u rodziców spod podłogi szedł dym, wczoraj na próbę zapalenia poszedł dym spod liczników. Tynkowanie nic nie daje, trzeba wstawić rurę do komina. Wszyscy żyjemy jak na szpilkach, generalnie się nie pali, bo strach, woda na prąd dziś będzie grzana. I może uruchomimy kaflowy, choć też strach, czy się nie będzie dymić. Już nie wspomnę o kosztach tego przedsięwzięcia. I czasie. Facet, co się tym zajmuje ma przyjechać w następnym tygodniu, a jeszcze trzeba to zrobić. A był plan robić panele, znowu odsunięte...
     Po drugie ja coraz gorzej się czuję. I psychicznie i fizycznie. Brzuch mi się co chwilę stawia, spojenie łonowe boli, jakby Dziecko chciało wyjść już, teraz, natychmiast. Znów mam ochotę biegać do gina, by mi tylko powiedział, że szyjka może miękka, ale bez rozwarcia. Słowem boję się. Mam nadzieję dotrwać jeszcze choć dwa tygodnie do końca 36 tygodnia. To wszystko mnie dobija...
     Po trzecie budowa, czyli koszty, które rosną z dnia na dzień. Oboje powtarzamy, że sobie poradzimy, ale to coraz bardziej życzenia i plany, niż rzeczywista pewność.
     Nie wiem, czy to hormony, czy zmęczenie, bo w nocy średnio śpię, bo bolą mnie biodra, ale zaczyna mnie to wszystko przytłaczać. Chciałabym już grudzień...

14 komentarzy:

  1. Już bliżej, jak dalej:) Jeszcze troszkę i Dzidzia będzie z Wami:) Trzymam kciuki, żeby zle samopoczucie poszło precz i jeszcze dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej...Bidusia Moja :( Dzidziunia poczeka,,,może poprostu się przejmuje tym czym i ty,...czuje i dlatego się wierci :* :* ściskam Cie wirtualnie Kochanie i zadzwonie jutro:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas leci szybko ... oczywiście najszybciej tym, których oczekiwanie bezpośrednio nie dotyczy ;) ech ... a ja pamiętam jakby to było wczoraj jak podzieliłaś sie z nami ta cudną nowiną :)) zaraz i grudzień będzie ... a potem ani się obejrzysz, a dziecko zacznie pyskować ;))) uściski niedzielne :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. ~dziuraWskarpecie6 listopada 2011 11:29

    Oj, jeszcze troszkę....Ja wiem,że dla Ciebie to cała wiecznośc bo to nagle tyle spraw się na siebie nałożyło ale tak to już czasem jest, jak się sypie to wszystko na raz. Zresztą ja przepowiadam Ci rozwiązanie na początek grudnia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już bliżej niż dalej :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. ~marta.ja1@onet.eu6 listopada 2011 17:41

    Myślę, że to bardziej wina hormonów. Z Maleństwem trzymam kciuki żebyś wytrzymała jeszcze te dwa tygodnie minimum. Na pewno się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. oj ... Kochana już coraz mniej dni zostało do grudnia, oby minęły Ci one szybko, bardzo szybko! :) i oby się samopoczucie poprawiło!

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz to niech się lepiej jeszcze nie wybiera, bo zimno, łazienka lodowata, woda grzeje się wieki, a panele nie położone... Już nie wspomnę o kominie, bo nie wiem, czy nie będzie kucia... brrr

    OdpowiedzUsuń
  9. Wierci się, wierci, ale to fajne jest :) a spojenie po prostu się szykuje i tyle :) Jakoś leci, choć wesoło nie jest, przede wszystkim zimno :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie też leci, co jest zadziwiające. Bo rozumiem, że leci, jak się do pracy chodzi, czymś się zajmuje, dzień od dnia się różni... A ja przecież de facto każdy dzień mam taki sam. A też pamiętam dwie kreski, a tu już 6 tygodni do końca...

    OdpowiedzUsuń
  11. Obyś się dobrą wróżką okazała :) bo teraz absolutnie nie czas...

    OdpowiedzUsuń
  12. Pocieszam się tym każdego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hormony to straszna rzecz..

    OdpowiedzUsuń
  14. Na razie to życzę sobie, by dni się rozciągnęły, żeby ze wszystkim zdążyć..

    OdpowiedzUsuń