poniedziałek, 18 czerwca 2012

Kocham te uliczki, to miasto...

Kocham światło pomarańczowych latarni ukrywających to, co nieładne, a wydobywających magię. Kocie łby, na których można zaklinować obcasy. Rynek, na którym w zimie, wśród tańczących płatków śniegu, pod ozdobami świątecznymi można pogubić zęby na koszmarnie śliskich płytach. Piastowską, która w całym swym byciu strasznym zadupiem wiąże się nadal z najpiękniejszymi wspomnieniami, począwszy od najpyszniejszej stołówkowej pizzy, a skończywszy na wiecznie za wcześnie odjeżdżającym tramwaju. Planty, po których odbyłam ramię przy ramieniu, a jednak najbardziej oddalony spacer z moim obecnym mężem, kiedy byliśmy "tylko przyjaciółmi".
Kocham Kraków. Miłością dojrzałą, która widzi wszystkie wady, a jednak trwa. I nadal zniewala.

9 komentarzy:

  1. Ja też, mimo, że tak dużo tu ludzi i tak niefajnie z pracą.

    I Ty nie mów, że Piastowska to zadupie, bo jak wtedy nazwać Ruczaj? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedmieścia ;) A jak się studiuje na Piastowskiej 5 lat, a przerwy między zajęciami są na tyle długie, by się znudzić, a na tyle krótkie, by nigdzie nie móc pojechać czy pójść, jest to zadupie ;)

      Usuń
    2. Na przedmieścia bym nie wpadła ;)))

      Na Piastowskiej miałam tylko WF - teoretycznie, bo wycwaniłam się i zamiast biegać po sali, jeździłam na wycieczki rowerowe :)))

      Usuń
    3. To ja tam miałam regularne zajęcia. Czasem gdzie indziej :)

      Usuń
    4. Ja kursowałam między Mickiewicza a Małym Rynkiem. Tyle dobrze, że akademik miałam blisko (Żaczek) i dobrze pamiętam - a źle wspominam - światła, o których piszesz niżej ;)))

      Usuń
  2. Ja też kocham Kraków:) Od dzieciństwa, odkąd pierwszy raz moja mama zabrała mnie tam na wycieczkę. I choć los rzucił mnie zupełnie gdzie indziej, do innego miasta, równie dużego, nadal marzę, że może kiedyś...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraków do mieszkania, moim zdaniem, nie nadaje się, ale jako taki właśnie mój ukochany jak najbardziej :)

      Usuń
  3. Ja od zawsze uwielbiałam Kraków, ale dopiero gdy przyszło mi tu mieszkać, to stopniowo nauczyłam się naprawdę kochać to miasto. Nie żałuje, że się tu przeprowadziłam, chociaż są (jak zawsze) momenty, gdy to miasto mnie niemiłosiernie wkurza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurzające są światła na alejach, koło AGH, wkurza wszechobecny pośpiech i nieuprzejmi tramwajarze, zdarza się wszak. Dlatego ja to miasto kocham, mieszkając gdzie indziej :)

      Usuń