niedziela, 20 marca 2011

O fotoksiążce, Lordzie i archiwum

            Skończyłamrobić nową fotoksiążkę. Jest inna niż tamta, nie chcę oceniać, czy mi siębardziej podoba. Mam tylko nadzieję, że spełni moje oczekiwania. I że w ogólebędzie. Do pana z poprzedniej notki nie zamierzamy już dzwonić, bo zlał nas pocałości. Tak więc nie polecam Fotoclicks’a. Może faktycznie miałam pecha, możesię złożyło parę rzeczy, które nie wyszły, ale podejście do klienta też jestważne, a oni zaprezentowali najgorsze z możliwych. Ja, jakbym komuś tak zepsułarobotę, to bym siedziała po nocach, usiłując coś z tym zrobić. A u nich nawetna telefon nie zasłużyłam. Cóż, bywa.

            W środęjadę do Katowic na występ Lord of the Dance. Jeszcze niedawno było do tegoszmat czasu, a to już. Cieszę się strasznie. Niektóre rzeczy po prostu trzebazobaczyć.

            Mam zamiarzabrać się za skopiowanie tekstów z bloga. Zawsze miałam je w plikach, wosobnym folderze, a teraz zniknęły. Ale przeraża mnie ich ilość. Nie mam na toczasu. Bo praca, potem obiad, sprzątanie, chwila dla siebie i generalnie kończymi się dzień. Zna ktoś na to szybki i bezbolesny sposób?

            A najgorszejest chyba to, że straciłam archiwum rozmów z Moim Bardzo Osobistym Mężczyzną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz