czwartek, 24 marca 2011

Lord of the Dance przy ataku

            Przedstawienie…Cóż. Podobało mi się. Dziewczyny mniej, bo tańczyły mniej równo, ale faceciniesamowici. Ogólnie bardzo ładny spektakl, niesamowite widowisko. Ale zapewnemogłoby wywołać większy zachwyt, gdyby nie parę warunków. A najważniejszym byłomoje sponiewieranie psychiczne i fizyczne, przez co odbierałam świat niecokrytycznie. A to dlatego, że równo dwa tygodnie po odstawieniu leków miałamatak. Bardzo długi, od wielu, wielu lat nie miałam tak długiego, bardzo bolesnyi przerażający, bo znów w nocy. Wróciłam do tabletek, w sensie zażyłam jedną. Iznów mam syndrom odstawienia i strachu.

            A nakoncercie prócz wątpliwej przyjemności oglądania kilku osób, tak, wiem, jestemniesprawiedliwa i dobrze mi z tym, spotkaliśmy się z bardzo agresywnymiochroniarzami. Generalnie nie podobało mi się. I chciałabym kiedyś zobaczyćLorda jeszcze raz. W bardziej sprzyjających warunkach.

4 komentarze:

  1. a_normalia@op.pl24 marca 2011 21:20

    Moja przyjaciółka szaleje na punkcie wszystkiego, co związane jest z Irlandią. Ciekawe czy była na tym koncercie, bo kiedyś mówiła, że albo była, albo pojechałaby.Ps mam już nowy adres http://a-normalni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To trzeba zapytać przyjaciółki :) Dziękuję za adres, zaraz wstawię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. smoczyca_filia@buziaczek.pl24 marca 2011 23:14

    my też mieliśmy w planach iść na to przedstawienie, ale w końcu zrezygnowaliśmy. szkoda nam troszkę tylko kilku stówek na wejściówki. ale przy kolejnym ich tournee nie omieszkamy się wybrać :)) R. raz był i niesamowicie zachwalał to widowisko.i zdrowia - bo to przecież najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę może od podziękowań z zakresu zdrowia. Choć z przykrością stwierdzam, że niewiele pomogą, bo ja chora jestem, byłam i niestety będę i średnio jest na to sposób. Ale wolę o tym mówić i myśleć jak o wadzie, a nie chorobie.Co do biletów, nas też szarpnęło po kieszeni, ale w obliczu budowy to jedna z ostatnich przyjemności, na jakie nas stać. Więc pojechaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń