środa, 17 marca 2010

Pęknięta guma...

            Pękła. Gumapękła. W koszty teraz pójdę, żeby naprawić wyrządzone przez to szkody. Jarozumiem, że materiał słaby i w ogóle. Ale żeby załatwił ją gwóźdź? Tak naamen? Opony nie da się odratować, wulkanizator nie zarobi. Zarobią ci od opon,bo muszę zakupić nową. Bo gwóźdź nie tylko się wbił, ale rozorał cały bok. MójOsobisty Mężczyzna określił, że przy 100 mogłabym wydachować. Czasem opłaca sięjeździć przepisowo, tylko mnie rzuciło na drugi pas, bo powietrze straciłam wsekundę prawie. Potem czekało mnie tylko wymienianie koła i rajd do pracy.Chyba za całej mej kariery nie złamałam tylu przepisów, co dziś, by dojechać dopracy w 25 minut. Bo przecież telefon w naszym busie nie działa, bo po co. Alelubię tą moją kupę złomu…

4 komentarze:

  1. A już myślałem, że inna guma pękła... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Głodnemu chleb na myśli ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz szczęścia do opon oj nie masz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W kolejce zaraz po są lusterka :P może powiedz lepiej, że nie mam szczęścia do tego auta ;)

    OdpowiedzUsuń