niedziela, 21 lutego 2010

Wciąż na zwolnieniu, oraz o przyjaciołach i kubku słów kilka

            Dziś kończymi się zwolnienie. Jutro powinnam iść do pracy. Ale pani doktor ogólnej opiekilekarskiej kazała się u siebie pokazać. Poszłam więc w piątek, bo wponiedziałek jest popołudniu, a ja do pracy na rano. Przywitała mnie pytaniem,czy wszystko ok i czy aby na pewno mam czapkę, szalik i czy może przyjechałamautem. Grzecznie zeznałam, że tak, autem, szalik mam, prócz golfu oczywiście,ale zamiast czapki kaptur. Usatysfakcjonowana się poczuła i pyta co i jak.Przyznałam, że smaki powoli wracają, ze już mi tylko parę razy dzienniedrętwieje szczęka i twarz i że ogólnie to całkiem dobrze w porównaniu z tym, cobyło. Napisała sobie, co mi powiedział laryngolog, co neurolog, jakie leki miprzepisali, zapytała czy jeszcze je mam i zapytała, do kiedy mam zwolnienie. Nawieść o tym, że do niedzieli, kazała przyjść w poniedziałek po kolejne.Nieśmiało wydukałam, że ja może do pracy, że może do niedzieli to mi całkiem przejdzie…Potwierdziła, że do niedzieli przejdzie… Tyle, że do następnej. Czeka mniekolejny tydzień w domu.

Ale chociaż wczoraj M zabrał mniena wirtualne zakupy z sobą ;). No i Gabi wtuptała. A dziś przyjeżdża mójOsobisty Mężczyzna. Rozpieszczają mnie ci moi przyjaciele. Dzięki, że jesteście:)

Poszukuję nowego kubeczka, bowczoraj mój się cudownie rozmnożył na kilka części. Lubiłam go strasznie, choćnie bardzo chciał się domywać z herbaty. Ale za to mam prześliczne podstawkipod kubki. Piękny prezent :)

4 komentarze:

  1. TY sie nie wygłupija, tylko gzrecznie w domu leż....

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy mi to mówią ;) Mój przyjaciel nawet pokusił się o stwierdzenie, że mam leczyć paszczę, bo z taką zamykającą się jestem nieprzydatna dla mojego faceta i mam o tym pomyśleć i mu tego nie robić. Jaki troskliwy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, o czym piszesz. Mój młodszy syn kiedys się tego nabawił. Sparaliżowało mu calą prawą stronę twarzy - gdy się uśmiechał, twarz mu się krzywiła.Dostawał zastrzyki za ucho i jakimś aparatem mu tam potem masowano. Dziś nie ma śladu, ale co się strachu najedliśmy, to nasze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie na szczęście dopadło to mniej, obyło się bez zastrzyków, ale pewnie tylko dlatego, że mnie mama i mój Mężczyzna prawie wykopali do lekarza, bo się bali, że mi się coś na serce rzuci...

    OdpowiedzUsuń