środa, 15 sierpnia 2018

8 lat

Ten post powinien pojawić się wczoraj, ale zdecydowanie nie miałam na to czasu. W związku z tym dziś będzie nie tylko wspomnieniem soboty sprzed 8 lat, ale również opisem.

8 lat temu było tak:



A wczoraj, miało być w domu, razem, bez dzieci, które pojechały na wakacje do babci. Rano miałam tylko załatwić pewne sprawy, pojechać do taty do szpitala, bo jest na rehabilitacji, a potrzebowałam podpis i dostęp do dokumentów, a w południe do dentysty, bo mi się ukruszyła szóstka, przemiły akcent rocznicy ślubu, ale co tam. Na szczęście nie bardzo bolało. Jadę od dentysty, lekko obolała, no dobra, bardzo obolała, a Osobisty do mnie dzwoni z pytaniem, gdzie jestem, bo on wcześniej wychodzi z pracy. Odpowiadam zgodnie z prawdą, a on do mnie, żebym pojechała do domu i ładnie się ubrała. Trochę się oburzyłam, bo ładnie byłam ubrana, ale wiedziałam, że coś kombinuje. Obiecałam do niego przyjechać, bo potem nie na dwa auta i żeby on nie jeździł tam i nazad, busa miałam a 25 minut, więc nawet prysznic wcisnęłam, ciuchy, makijaż i do Krakowa. Najpierw poszliśmy na obiad, a potem porwał mnie dalej, do kina. Przed seansem mieliśmy sporo czasu, więc obejrzeliśmy też łazienki i podłogi w okolicznych marketach.
Chciałam iść na Ant-mana, ale uznał, że niekoniecznie i w efekcie poszliśmy na Mamma Mia Here We go again. Jaki jest film? Na pewno inny, niż pierwsza część, mniej zabawny, choć i tak chwilami parskałam śmiechem. Bardziej nostalgiczny, wzruszający, poruszający do głębi. Niektóre piosenki nie za dobrze dopasowane, ale przejścia między przeszłością, a teraźniejszością mnie osobiście zachwyciły. No i rola numer jeden, pan w budce przy promie - boski. Z kolei Cher mi tam kompletnie nie pasowała, bo sztywna i ogólnie bez polotu, ale ja jej po prostu nie lubię, a do roli się jako tako wpasowała. Choć zdecydowanie lepiej śpiewa, niż gra.
To był naprawdę przemiły dzień, przyjemnie się szło razem, nie patrząc, gdzie dzieci, nie słuchając nudzi mi się. No i w końcu poszliśmy do kina nie na kreskówkę. A wisienką na torcie, która czekała na mnie z samego rana przy łóżku, był tom wierszy zebranych Baczyńskiego. Nie miałam do tej pory żadnego tomiku, choć mnóstwo wierszy w głowie, a tu od razu całość. Przepiękne wydanie.
A teraz przewracamy ósemkę i dążymy do nieskończoności.

9 komentarzy:

  1. Dokładnie tak, do nieskończoności!cudownych kolejnych lat!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co Ci powiem? Na prawde pięknie i z wielką przyjemnością czyta się o szczęsciu innych osób. 8 lat to szmat czasu, a Wy zdołaliście tak pięknie się dotrzeć i widać, że dalej pomimo upływu lat dalej Wam na sobie nawzajem zależy. Więc życzę Wam do końca życia i jeden dzień dłużej, a żeby życie trwało do 100 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy 😁 my się nadal docieramy, aż iskry lecą. 8 lat to tak naprawdę niewiele i szmat czasu jednocześnie. Wczoraj na przykład bardzo mnie zaskoczył.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jak nie lubię niespodzianek, tak tu byłam zachwycona.

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego :-)
    My świętujemy w najbliższą sobotę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknych, cudownych kolejnych lat! :)

    OdpowiedzUsuń