środa, 1 sierpnia 2018

1 sierpnia. Powstanie Warszawskie

Nie ma go w mojej pamięci, bo nie mam prawa pamiętać czegoś, czego nie przeżyłam. Istnieje jednak w mojej głowie, nie do zatarcia, nie do zmazania. Żyje w datach, obrazach, życiorysach ludzi, w chwili ciszy co rok o nim przypominającej. W postaci ukochanego Krzysztofa Baczyńskiego i jego Basi, ich dziecka, oddających życie za coś, co nie miało prawo się udać, ale co pokazało, że "serce żyje".*
Czym dla mnie jest Powstanie Warszawskie? Lekcją pokory, buntu, pychy, głupoty, wiary, nadziei, miłości. Bohaterstwem, bezgraniczną odwagą, sięganiem po niemożliwe, pójściem na pewną, taką głupią śmierć, porzuceniem życia, walką o życie. To walka straceńców, bez nadziei, ale też walka idei, marzeń oraz o marzenia. Zuchwały, niepotrzebny, konieczny, wyzwalający, odbudowujący i dający siłę zryw. Powstania, tego, jak i żadnego innego nie da się jednoznacznie ocenić, napisać, że było dobre lub złe. Każde miało w sobie wszystko to, o czym napisałam. I każde było po coś. Choćby po to, by naród mógł nadal wierzyć, że "zmartwychwstanie(sz) jak Bóg z grobu z huraganowym tchem u skroni"*. Po to szli, o to walczyli, w to wierzyli i za to rzucali się w śmierć. I za to: chwała Bohaterom.

* K.K. Baczyński Byłeś jak wielkie, stare drzewo, nawias mój

Tekst został użyty na portalu KzK jako wypowiedź konkursowa.

6 komentarzy:

  1. Piękne słowa, choć do samego powstania mam dość ambiwalentny stosunek. Do dziś nie wiem co myśleć. Wszędzie głosy, że bohaterzy, że śmiało szli na śmierć itd., ale jakoś nie do końca przekonuje mnie wizja bohaterstwa, kiedy wiesz, że nie masz szans i właściwie nic nie osiągniesz - poza śmiercią. Tak to ćma może być bohaterem, bo leci prosto w lampę, z tym, że ona nawet nie wie, że głupio zginie. Z tym powstaniem to trochę tak jak z "jedynym prawdziwym papieżem", który dla części jest święty, a część krytykuje (niektóre) jego poglądy, co tę pierwszą część oburza wręcz do cna. Bo jak w ogóle można (jak się śmie) wątpić i negować, podważać jego autorytet. Ano można, wszak to był człowiek, tylko na wysokim stanowisku.
    No, to sobie podebatowałam sama ze sobą. I dalej nic nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego w mojej wypowiedzi jest tyle sprzeczności. Bo nie można uznać, że to czarne, a to białe. I jak zawsze nie byliśmy tam, by oceniać ich raz na zawsze. Drażnią mnie również komentarze, że dziś to by się tak nie dali, bo nie ta młodzież... Oni też nie żyli dla wojny, chcieli normalności. I nie wiemy, jakbyśmy się zachowali dziś.

      Usuń
  2. Twój komentarz, to podsumowanie które mogłoby również być podpisane Lux. Ja dodam jeszcze :nieświadomość i przygoda....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nasuwa się przekleństwo "obyś żył w ciekawych czasach"

      Usuń
  3. dla mnie jest jasne - nigdzie, absolutnie nigdzie nie zaakceptuję dziecka z bronią, ani tego sprzed lat ani współczesnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko z bronią często samo chciało, to też inna historia, czy to potępiamy, czy nie. Dzieci w obozach jeżą mi włos na głowie. Dlatego nie umiem jednoznacznie opowiedzieć się na tak lub na nie. Naerzeszczałabym na takiego, po co tam lezie, a jednocześnie podziwiam za odwagę i determinację. A może nieświadomość?

      Usuń