piątek, 23 marca 2018

Czas dla siebie

Wczoraj był całkiem mój dzień. Co prawda dzieci do przedszkola nie poszły, bo coś na brzuch narzekali oboje, ale i tak to był mój dzień. Rano zagraliśmy w grę, a potem zapakowaliśmy się do babci. Oni gotowali obiad, a ja się oddałam w ręce kosmetyczki i półtorej godzinki się masowałam, maseczkowałam i nawilżałam. Przy okazji oczywiście wymiana poglądów.
Potem spokojne zakupy w pięknym słońcu, po dzieci, chwila u rodziców i do domu, bo przecież burleska czeka. Po drodze, prowadząc konferencję małżeńską przez telefon wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać do Krakowa, bo dzieciakom buty do przedszkola się po miesiącu rozwaliły. W domu przesiedliśmy się tylko do jednego auta, zabraliśmy picie dzieciom i w drogę. Szybkie zakupy butów, potem oni do operatora sieci komórkowej, bo nasz radiowy internet częściej wychodzi, niż jest i zmieniliśmy na LTE, a ja na burleskę. Autobusem, jak za studenckich czasów spod Galerii Bronowice pod AGH, oczywiście sławny pęd przez aleje, a potem już spokojnie do szkoły tańca. Kocham Kraków, kocham jego uliczki i nawet powietrze, które trzeba gryźć kocham.
Osobisty z dzieciakami mieli na mnie czekać, umilając sobie czas lodami. To znaczy lody mieli obiecane, jak będą grzeczni w salonie. Prawie go roznieśli.
- Ej, to czemu oni lody dostali, jak mieli być grzeczni, a ja nie, choć nic nie rozniosłam? - rzucam oburzona.
- Bo prawie roznieśli.
- A ja wcale, a nie dostałam
- Bo cię tam nie było, więc nie mogłaś być niegrzeczna.
I dyskutuj tu z takim ;)
Po burlesce zobaczyłam, że dzwoniła kuzynka, z pytaniem, czy nie wpadnę na herbatę. I w ten oto sposób zrobiliśmy sobie spontaniczne spotkanie, dzieciaki się pobawiły i choć dziś ciut niewyspani, to mega zadowoleni.
A, i kupiłam sobie książkę, ale ciiii, bo to czwarta w miesiącu, w którym miałam nie kupować :P



Dajcie sobie pozwolenie na czas dla siebie, na kubek kawy, choćby podłoga się lepiła, na plotki z przyjaciółką, choćby obiad miał być tylko jednodaniowy. Polubcie siebie i dajcie sobie pozwolenie na relaks, na chwilę odpoczynku i nic nie robienia. Często zapominamy, jak ważny jest taki czas, taki reset, choćby pięciominutowy, to nie musi być maraton. Godzina tylko dla nas, naszej przestrzeni, sprawi, że nawet, jak dzień zaczął się o 5, a skończył przed północą, rano wstanie się z uśmiechem na ustach. Tylko trzeba do tego zdrowego egoizmu, bez wyrzutów sumienia.

6 komentarzy:

  1. A jaką książkę kupiłaś? Czas dla siebie jest ważny i ja też staram się na chwile oderwać od wszystkiego , nie udaje sie często ale się udaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wędrowne ptaki Wilczyńskiej, miałam drugi tom, kupiłam pierwszy, nadal jestem jeden do tyłu :P

      Usuń
  2. Co racja to racja. Ja niby w domu, Junior w przedszkolu, mężu w pracy, a dni uciekają mi w takim tempie, że prawie ich nie zauważam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo, jest sobota, a potem znów sobota

      Usuń
  3. Ja w tym miesiącu już też cztery książki nabyłam ;)

    OdpowiedzUsuń