Zakończyliśmysezon budowlany. W sobotę odłączyliśmy wodę. W związku z tym wylewka czeka nanastępny rok. Troszkę przestraszyliśmy się, że może ją wywalić, jak zmrozi podspodem. A jednak jest na to szansa, bo dół nadal mokry, wszak mąż zlewałobficie wodą, by to utwardzić. A pogoda tez nie najlepsza, mąż zaszczepiony,przeziębić się teraz nie może. I tak właśnie stanęło na zostawieniu tego, jakjest.
Jednocześniezaczęliśmy sezon na remont. Tak, wiem, późno i tak dalej, ale dopiero terazjest czas. Dziś opróżniłam szafy, które mają być przesunięte. Może już dziś udasię zacząć kłaść panele. Na razie w domu mam armagedon i ciągle zastanawiamsię, czy coś wybuchło. Ale trzeba przetrwać.
Tymczasemja… Czuję się coraz większa, cięższa i skopana ;) Wpadłam w lekką panikę, gdyuświadomiłam sobie, że licznik tygodni przekręcił się z dwucyfrowego najednocyfrowy i wskazuje 8 tygodni do końca. Ale jakoś mi się udało opanować.Liczę, że pójdzie szybko, sprawnie i na temat i tego się trzymam. Jeszcze tylkow tym tygodniu muszę się wybrać do mojego kardiologa po zaświadczenie, że mogęrodzić SN i będę w miarę gotowa. O ile na taki przewrót można się przygotować.
Ojej, to już 8 tygodni!:) Ależ zleciało:) Teraz to już będzie z górki:):)Obyście się tylko dobrze czuli i zadowoleni byli:)kocia_dama
OdpowiedzUsuńRemont jest ciężki, ale za to jak jest później pięknie :)A pamiętasz jak się dłużyły te jednocyfrowe tygodnie na początku, gdy czekało się, aby licznik był dwucyfrowy i żeby było pewniej?
OdpowiedzUsuńAż za dobrze je pamiętam, bo je przeleżałam drżąc, żeby było cokolwiek... A tu, proszę, prawie koniec :)
OdpowiedzUsuńNo leci strasznie, dzień za dniem mi migają, a niby nic nie robię...
OdpowiedzUsuń