niedziela, 1 maja 2011

No to porumakowałam...

     No to połaziłam. I znowu leżę... Ale od początku.
     O ciąży dowiedziałam się 10 kwietnia. Byłam zaskoczona, bo okres przyszedł w czasie, co do godziny prawie, ale zaniepokoiło mnie to, że raczej plamiłam, niż krwawiłam. Więc zrobiłam test. 12 byłam już u lekarza. Oczywiście na ubezpieczenie prywatne, bo prywatny lekarz to mnie mógł zarejestrować 15 kwietnia na maj. A tyle czekać nie mogłam. Od lekarza dostałam leki na podtrzymanie i nakaz leżenia. Oczywiście nikomu nie mówić, bo może być bardzo różnie. Tydzień później widać już było pęcherzyk, ale nadal plamiłam, nadal więc leżenie. I miałam sobie załatwić zgodę od kardiologa na ewentualne łyżeczkowanie. Bo ciąża miała 50% szans.
Nie mogłam się pozbierać. Ale w końcu powiedziałam sobie, że nie idę do żadnego kardiologa, że muszę myśleć pozytywnie. Następnego dnia już nie plamiłam.
We wtorek po świętach zobaczyłam serduszko. Tego nie da się opisać. Moja radość, wzruszenie, nowa nadzieja...
     Pozwolił mi się troszkę ruszać, troszkę chodzić.
     Dziś zaczęłam plamić. Znowu łzy, ogromny strach. Zadzwoniłam do lekarza, kazał wziąć zabójczą jak na mnie dawkę leków i leżeć. Oby pomogło...

EDIT: no dobra, jestem panikara. Pan doktor powiedział mi prócz tych 50%, że jest poza tym ok i mam myśleć pozytywnie i masę pozytywów mi powiedział, ale ja się wtedy skupiłam na tym jednym zdaniu z całej setki. Głupia ja.

EDIT2: zabójcza dawka pomogła. Choć prawie mnie samopoczuciowo zabiła :P

15 komentarzy:

  1. Poważnie to wygląda. Jednak myślę, że jesteś silną kobietą:)http://czytany.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. trzymam kciuki. Mocno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie i tak nie posłuchasz bo łatwo jest komuś mówić lub pisać ale należy mi powiedzieć, że nie umieraj ze strachu i nie zadręczaj się bo podenerwowanie, smutek może bardziej niekorzystnie działać na dziecko niż przyczyna problemów. A co ma być to będzie. Byle byś nie miała nic sobie do zarzucenia.Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to wszystko wiem i w większej części potrafię przerobić stres na ten napędzający, a nie destrukcyjny i potrafię się pozbierać. Najgorsze są pierwsze chwile po jakimś wydarzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko że tu moja siła może nie wystarczyć

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana jestem myślami z Tobą - z Wami:)I przesyłam całe serce dobrych emocji - pozytywne myślenie potrafi zdziałać cuda:):) Dużo spokoju, odpoczynku i wiary :):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Angel Oscuro2 maja 2011 14:26

    Dziękuję :) choć odpoczynek to mi już uszami wychodzi, bo jak liczyć grypę, to leżę już z małymi przerwami od 29 marca

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzielna z Ciebie kobitka:) Wcale się nie dziwię, że panikujesz, ja zapewne tak samo bym reagowała. Trzymam kciuki i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Najważniejsze, że już jest lepiej:)I oby tak dalej:)Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  9. ~szkarlatnywilk.blog.onet.pl3 maja 2011 10:41

    Starasz się, zależy Ci, Tobie nie może przydarzyć się nic złego, jesteś zbyt pozytywna ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odetchnę chyba dopiero po 13 tygodniu... a najpewniej w grudniu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Żeby to tak chciało działać...

    OdpowiedzUsuń
  12. sercezkamienia@onet.pl5 maja 2011 15:23

    Trzymam za Ciebie kciuki!! mocno mocniutko! Będzie dobrze!!Czarna Mamba

    OdpowiedzUsuń
  13. Tymczasem trzymam kciuki:) I wspieram Was myślami i serduchem:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bedzie dobrze :**

    OdpowiedzUsuń