W ostatnim czasie zmienił nam się Zarząd. Bo łaska Pańska na karym koniu jeździ. I nagle osoby z góry zasiliły szeregi nas, instruktorów. Nam jest dziwnie, bo to “góra” i dziwnie się z nimi rozmawia. A oni… Wolę się nie zastanawiać. Wiem tylko, że ja odeszłabym z pracy całkiem, niż podjęłabym ją na takim stanowisku, o wiele niższym, naznaczonym pamięcią tych, z którymi przyszłoby mi pracować. Wolałabym odejść. Gdziekolwiek. Do innej firmy, na takie samo nawet stanowisko, ale jakże inne. Bez przeszłości, bez obciążeń personalnych.
Upadek z wysokiego konia boli bardziej. Frazes, ale coś w nim jest. Mnie duma zabolałaby dużo bardziej niż brak pracy po. Bardziej, niż bycie na utrzymaniu męża, nawiązując do wcześniejszej notki. Bo czasem lepiej odejść kiedy jeszcze mamy podniesione czoło.
duma, hmm.. gdy ma się wybór, nie ma obciążeń w postaci rachunków, żony / mężą / dzieci / psa.. to można się fochać? inaczej to się nazywa przystosowanie do zastanej sytuacji..? kurcze, ale to pewnie dość ciekawa sytuacja..pozdrawiam ps. fajnie piszesz, poczytałam sobie :)k.
OdpowiedzUsuńTo chowajac dume mozna pojsc do pracy gdziekolwiek, ponizej kwalifikacji, nie do miejsca, w ktroym sie przedtem trzymalo wysoko nos i nie zauwazalo ludzi, z ktorymi teraz przyszlo pracowac. Tak mi sie przynajmniej zdaje i ciesze sie, ze nie jestem w tej sytuacji.Zapraszam ponownie :)
OdpowiedzUsuń