środa, 23 lutego 2011

Upadek z wysokiego konia

    W ostatnim czasie zmienił nam się Zarząd. Bo łaska Pańska na karym koniu jeździ. I nagle osoby z góry zasiliły szeregi nas, instruktorów. Nam jest dziwnie, bo to “góra” i dziwnie się z nimi rozmawia. A oni… Wolę się nie zastanawiać. Wiem tylko, że ja odeszłabym z pracy całkiem, niż podjęłabym ją na takim stanowisku, o wiele niższym, naznaczonym pamięcią tych, z którymi przyszłoby mi pracować. Wolałabym odejść. Gdziekolwiek. Do innej firmy, na takie samo nawet stanowisko, ale jakże inne. Bez przeszłości, bez obciążeń personalnych.
    Upadek z wysokiego konia boli bardziej. Frazes, ale coś w nim jest. Mnie duma zabolałaby dużo bardziej niż brak pracy po. Bardziej, niż bycie na utrzymaniu męża, nawiązując do wcześniejszej notki. Bo czasem lepiej odejść kiedy jeszcze mamy podniesione czoło.

2 komentarze:

  1. niewiadoma11@onet.pl25 lutego 2011 00:10

    duma, hmm.. gdy ma się wybór, nie ma obciążeń w postaci rachunków, żony / mężą / dzieci / psa.. to można się fochać? inaczej to się nazywa przystosowanie do zastanej sytuacji..? kurcze, ale to pewnie dość ciekawa sytuacja..pozdrawiam ps. fajnie piszesz, poczytałam sobie :)k.

    OdpowiedzUsuń
  2. To chowajac dume mozna pojsc do pracy gdziekolwiek, ponizej kwalifikacji, nie do miejsca, w ktroym sie przedtem trzymalo wysoko nos i nie zauwazalo ludzi, z ktorymi teraz przyszlo pracowac. Tak mi sie przynajmniej zdaje i ciesze sie, ze nie jestem w tej sytuacji.Zapraszam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń