wtorek, 15 lutego 2011

Pierwsza miłość

    Wezwana do tablicy przez Zakrętkę zaczęłam się zastanawiać, jak to u mnie było z tą miłością. Tą pierwszą miłością.
    Muszę zacząć od tego, że przez długi czas faceci to było samo zło i żaden mi nie był potrzebny. Nie czułam parcia na posiadanie faceta i tyle. I wtedy pojawił się On. Adriana znałam wcześniej, w przeszłości był facetem koleżanki. Spotkałam go w drodze na uczelnię. Często później tamtędy chodziłam, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy… Ujmujący, uroczy, miał w sobie to coś. Dałam się zauroczyć. Nie przeszkadzało mi, że był ponad rok młodszy, nie przeszkadzało, że miał problemy z edukacją i dopiero robił maturę, kiedy ja kończyłam pierwszy etap studiów. Uczyliśmy się razem. Faktycznie uczyliśmy się polskiego. Ale uczyliśmy się też bycia razem. Z nim poznałam smak pieszczot i wspominam je z uśmiechem na ustach. Z nim uczyłam się myślenia “my”, a nie tylko “ja”.
    Byliśmy z sobą 8 miesięcy. Czemu się rozstaliśmy? Tak naprawdę nie wiem. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że po prostu się rozminęliśmy. Ja chciałam czegoś innego, bardziej dojrzałej relacji, partnerstwa. On chciał się jeszcze bawić tym, co nas łączyło, oczywiście nie w złym tego słowa znaczeniu. Wyjechałam na trzy tygodnie, na wyjazd z dziećmi z domu dziecka, dostałam od niego trzy smsy, nie tęskniłam, wiedziałam, że to koniec. Rozstaliśmy się po moim powrocie. Nie umiałam go już kochać.
    Nie potrafiliśmy utrzymać relacji, żadnej relacji. Długo potem dowiedziałam się, że złamałam mu serce. Długa, poważna rozmowa dała nam wiele do myślenia, pokazała, co zrobiliśmy źle. Dziękuję mu za nią.
    Dziś… Pogratulował mi małżeństwa, szczerze i po prostu. Ja chcę, by był szczęśliwy. Bo wiele mnie nauczył i myślę o nim z pewną nutą melancholii. Była to miłość w pewnym stopniu niedojrzała, z góry skazana na niepowodzenie, bo pierwsza. Nie wierzę w trwałość takich związków. Ale to ona dała podstawy do każdej innej.

7 komentarzy:

  1. smoczyca_filia@buziaczek.pl15 lutego 2011 20:04

    zawsze uśmiecham się na wspomnienie mojej pierwszej miłości. i pewnie tak zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To mile, ze mozna tak na to patrzec. Zawszezal mi bylo tych, ktorym ta pierwsza kojarzy sie zle

    OdpowiedzUsuń
  3. a_normalia@op.pl16 lutego 2011 14:37

    Dobrze, że wszystko odbyło się po koleżeńsku i w zgodzie. Zawsze uważam, ze chociaż nie wyszło w poprzednim związku (lub związkach), to trzeba wyciągnąć z tego coś konstruktywnego, bo przecież czegoś człowiek się nauczył i dzięki temu w przyszłości będzie lepiej.Ja swoją pierwszą miłostkę (bo ciężko nazwać miłością "związek" w podstawówce) wspominam.... niezbyt miło. Staram się myśleć o tym jako właśnie nauczce z której wyciągnęłam czego tak naprawdę szukam u faceta. Wiem, że to śmieszne patrzeć poważnie na parę dwunastolatków, ale jednak wtedy się to przeżywało. Człowiek zaczynał się kształtować i jednak to doświadczenie nauczyło mnie pewnych (nie zawsze pozytywnych) zachowań w stosunku do przedstawicieli płci męskiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kazda taka relacja wnosi cos do nastepnej. To okrutnei brzmi, ale na kims trzeba sie uczyc

    OdpowiedzUsuń
  5. a_normalia@op.pl18 lutego 2011 00:52

    Okrutne, ale prawdziwe. Czasami, dzięki takiej myśli, łatwiej się pozbierać i z podniesioną głową iść dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. czeszczak@interia.pl18 lutego 2011 11:31

    ah te twoje maslane oczy wtedy..... :> bezcenny widok...i ta satysfakcja :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Cala przyjemnosc po mojej stronie ;)

    OdpowiedzUsuń