czwartek, 25 lipca 2019

Znowu nie nadążam taczek załadować

Pamiętacie ten dowcip, jak majster opieprza pracownika, że zaiwania po budowie z pustymi taczkami, a on się broni, że taki zapieprz, że nie ma czasu taczek załadować? To coś takiego jest u nas. Ogrodzenie miało się zacząć w maju. Nie udało się, bo woda stała. Potem koniec czerwca, początek lipca, ale jak zawsze się coś osunęło i mieli przyjechać w poniedziałek. Też się nie udało. Przyjechali wczoraj, nie ma małej koparki, ale jest duża. To korytujemy pod podjazd. To miało być. Kiedyś. Ale Osobisty uznał, że jak jest koparka to trzeba korzystać, zanim znowu operatora wetnie do innej roboty i po to oszczędzał ostatnie pół roku. Ja dziękuję, oszczędzać na taką rozpierduchę, wybaczcie, inaczej się nie da tego nazwać. Przed samym domem zieje dziura, której co prawda daleko jest do dziury do piekieł na jednej ulicy w Krakowie, ale już zmusza mnie do skakania. Moje auto stoi u sąsiadów, Osobisty nie wywiózł na czas, więc stoi póki nie przyjedzie (niezamówiony jeszcze) kamień. Do tego ogromne zwały ziemi na niedawno posianej trawie. Ja wiem, że była posiana tymczasowo, bo i tak tam musimy podnieść, ale krótki ten tymczas wyszedł. I znów czeka nas równanie, mam tylko nadzieję, że część zrobi koparka. A ja sobie wybieram kamyczki na taras, który miał mieć zbocza i obłożony miał być kamieniami, ale koncepcja nam się zmieniła i będzie z donicami i bez skalniaka. Ale to za rok. Czyli znając mojego męża, nie znam dnia, ani godziny.
Wczoraj wieczorem przywieźli małą koparkę i dziś równocześnie kopią pod słupki łopatami i pod murek oporowy koparką.
Będzie pięknie. Jeszcze tylko wybrać bramę. I na nią zarobić.

2 komentarze:

  1. Dzieje się! Ale za to jaki efekt powstanie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do efektu końcowego to jeszcze sporo, ale krok milowy został poczyniony

      Usuń