piątek, 19 lipca 2019

Kolejne marzenie

Przez dwa ostatnie dni robiliśmy przygotowania. A w sumie to już końcówkę, bo już wcześniej Osobisty sporo zrobił z instalacji prowadzącej do kotłowni. Pierwszy stelaż kosztował nas sporo czasu, nerwów i dwa komplety przepoconych ubrań. Drugi to niecałe dwie godzinki na dachu i śmiech, że zakładamy firmę montującą. Co prawda nie chciał piątego montować z zamkniętymi oczami, bo to jednak dach, a on ma lęk wysokości, ale wiecie, o co chodzi. Tak, wiem, fachowiec od BHP kazał nam nakręcić filmik pod tytułem "Jak się tego nie robi", żeby puszczać na szkoleniach, ale niech się wypcha. Sam niech sobie nagrywa, ja stoję w oknie dachowym i trzymam się pazurami ;)
Wczoraj wieczorem przyjechał szef z firmy, od której mieliśmy nająć sprzęt, dziś wstaliśmy o piątej, żeby te solary wyciągnąć z garażu (ojacięniemogęjakietokurewskociężkie), zaczepić linę do traktorka itd, a o 6.30 przyjechał facet z HDSem i się zaczęło. Osobisty na dachu, pan przy aucie, ja między dachem, a podwórkiem, bo tu trzeba coś Osobistemu podać, a tu panu pomóc zawiązać panel. Już po godzinie były na miejscu, pan pojechał, Osobisty dokręcił parę śrubek, założyliśmy dwa okna dachowe zdemontowane na czas roboty, zleźliśmy na dół, wykąpaliśmy się i o 9 byliśmy gotowi do padnięcia na dziub.
Jesteśmy szaleni, wiem. Na początku po tych schodach i kobyłkach dostawionych do okna biegałam, potem szłam, a na końcu to już się czołgałam. Co jakiś czas zginając się w pół, bo mam okres i trochę boli. Ale satysfakcja nieziemska. Owszem, jeszcze nie podłączone, musimy położyć trochę wełny i dokończyć wentylację na strychu, żeby poupychać gdzieś tam te rurki, ale to już malutki kroczek od sukcesu. A jaki garaż mamy wielki! (Nie, samochód nadal się nie mieści). Najbardziej mnie jednak cieszy to, że spełniło się kolejne marzenie Osobistego.

4 komentarze: