wtorek, 29 sierpnia 2017

Skrzywdziliśmy dzieci

Dokładnie z takim przeświadczeniem chodziłam po ulicach i szlakach Krynicy. A dlaczegóż to?
Córa w grudniu skończy 6 lat, Syn w listopadzie 4. Od prawie trzech nie używamy wózka, czyli od czasu, kiedy Syn zaczął pewnie chodzić i w wózku nie było go szans utrzymać. Owszem, to nasze chodzenie jest wolne, a było jeszcze wolniejsze, ale chodzimy. 2 km na plac zabaw, na spacery nad Wisłę i do domu też koło 4 czy 5 kilometrów, zależy jaką trasą. Na Jaworzynę wyszli sami, przez Przełęcz Krzyżową, to ponad 3 godziny marszu dość ostro pod górę, na Górę Krzyżową i Parkową również. Na tą ostatnią parę razy. Całymi dniami chodziliśmy. Jasne, że z przerwami, przecież sami nie dalibyśmy rady. Ale poza tym plecaki na plecy i do przodu. A w plecaku picie, jakaś przekąska, kurtka, bo wiadomo, góry, pogoda bardzo zmienna. Raz nawet Syn wziął maskotkę i dzielnie ją nosił.
A obok nich dzieciaki, czasem z wyglądu starsze od Córy, a od Syna to całe rzesze, w wózkach. Na deptaku to jeszcze, ale na Górze Parkowej czy na szczycie Jaworzyny (kolejką spokojnie można wjechać z wózkiem) kółka grzęzły, zęby o siebie dzwoniły, ale dziecko jedzie. Niejednokrotnie z paczką chipsów na kolanach.
I tak sobie myślałam, idąc za tymi naszymi piechurami, co to jak sarenki, czy inne kozice latały po szlakach, czy ludzie nas mijający nie patrzą na mnie z potępieniem, że taka podła matka jestem, że chodzić każę, zamiast biedne dzieciaczki wspomóc kółkami. Bynajmniej nie przejmując się tym, bardziej z ciekawości. Ściągaliśmy na siebie spojrzenia, pewnie, komentarze również. Różne były, niektórzy się śmiali, że turyści na całego, bo plecaki, inni podziwiali, że idą tak dzielnie, a jeszcze inni nie mogli uwierzyć, że oni tacy mali, głównie Syn.
Patrzyłam na tych małych ludzi rozpartych w wózkach i czułam przerażenie. Dokąd zmierzamy? Do wygodnictwa, czy kalectwa? Wiem, że z dzieckiem się idzie dłużej, wiem, że czasem dziecko nogi zabolą, wtedy przytulamy, robimy postój i idziemy dalej. Da się, naprawdę. A potem nie trzeba być, jak jedna matka, ledwo tachająca dziecko z wózka, prosząca go, by może zaczęło chodzić samo, a ono na to, że nie. Dziecko samo nie zacznie chodzić. Dziecka trzeba tego nauczyć. A im szybciej, tym łatwiej mu będzie, bo kondycja się sama nie pojawia.

14 komentarzy:

  1. Powinnaś zmienić tytuł :) Dawno nie byłam w górach. Widać dużo się zmieniło. Kiedyś dzieci właśnie chodziły po górach i robiły to sprawniej niż dorośli. Wielokrotnie podziwiałam małych podróżników, którzy wyprzedali starszych i jeszcze ich poganiali, żeby szli szybciej. Teraz jak piszesz, najpierw wózek, potem kanapa, krzesło przed komputerem i otyłość. Pozdrawiam. nosicielka samotności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł przekorny z punktu widzenia cywilizacji. Nasi właśnie nas tak poganiali, dziecko ma w sobie potrzebę ruchu, nie widzę sensu tego blokować

      Usuń
  2. U nas córka (3,5 rok) wózka nie używa od dawna ale za to wszędzie zabieramy... hulajnogę. Zdarzają sie gorsze dni i nosze "na barana" corke (16kg!) ale na krotsze dystanse i tylko wtedy jak nei mamy hulajnogi, a naprawde mamy dluga trase do przejscia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas funkcjonują rowerki :) Pewnie, że będzie gorszy dzień, że "nogi się skończyły", ale ja wtedy idę i śpiewam Idzie, idzie stonoga i jakoś dochodzimy do celu ;)

      Usuń
  3. Junior należy do leniuszków i w wózku jeździł jakieś 2,5 roku, ale powiedzieliśmy w końcu basta! i o wózku nie ma mowy. Ale podobnie jak Ciebie załamuje mnie widok 4, a nawet 5 letnich dzieci w wózkach z kolanami pod brodą. Ba! u Juniora w grupie do niedawna był chłopczyk lat prawie 4, który jeszcze 2 miesiące temu doił smoka, którego wtykała mu do dzioba mamusia jak tylko przekroczył próg szatni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręce, cycki i wszystko opada. Ja znam kobietkę, która karmiła piersią do 4 roku życia dziecka, a może nawet nadal karmi, boję się pytać, "bo niunia inaczej nie zaśnie".

      Usuń
  4. Kasi uwielbia biegówkę, porzuciła dla niej wózek :) Chociaż czasem nie powiem, wolałabym chyba żeby jednak jechała wozkiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że czasem się chce, to tak samo, jak chciało się, żeby nie właziło wszędzie, jak już się nauczyło, ale tego nie da się zatrzymać

      Usuń
  5. To na pewno zmierza do kalectwa. Już widać efekty. Dzieci w wieku 6-7 lat i w górę, które nie widzą własnych stóp, bo mają tak wielkie kałduny.Bo mamusia wozi, bo babcia wpycha żarcie jak w tucznika, bo komputerek...Jak słyszę od wielu rodziców, że ich dziecko nie umie jeździć na rowerze, to mi kokardy opadają...
    Rośnie pokolenie kalek i życiowych pierdół- z drobnymi oczywiście wyjątkami, ale rośnie:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież rower jest za trudny, a trampolina powoduje urazy. I za mamusię, za tatusia... Przypomina mi się tekst, kontrowersyjny, jak rodzice, dziadkowie tak wpychali w dziecko jedzenie, a potem znajomi wpychali narkotyki

      Usuń
  6. a jedzenie miksowane do 5 rż, zgroza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zua matka :P bo nie miksowałam wcale, na początku dziabałam widelcem, potem już nawet nie

      Usuń
  7. Zastanawiam się co się stało i gdzie tkwi błąd. Czasem uprawiam masochizm i czytam babskie (madkowe) fora, od których włos się jeży. Karmić cycem do któregoś tam roku życia, wyręczać we wszystkim i pozwalać na wszystko, przez co wychowuje się kalekę życiową, która bez mamusi nie potrafi absolutnie nic sama zrobić. Skąd to się wzięło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z błędnego rozumienia rodzicielstwa bliskości i bezstresowego wychowania. Bo myślą, że jak dziecko będzie wisieć u cyca nie wiadomo ile i nie usłyszy słowa "nie" to będzie lepiej. A to bzdura. Przytulać, kochać, ok, ale nie niańczyć i ciućkać. I stawiać granice, ustanawiać zasady, żeby nie było NIEPOTRZEBNYCH stresów, ale przecież wystarczy przeczytać nazwę, by być ekspertem, nie?

      Usuń