wtorek, 22 sierpnia 2017

Kotów cudowne rozmnożenie

W piątek, dzień przed wyjazdem na wakacje, odwiozłam naszą Kotę do mojej mamy. Zasady: kot nie wychodzi. Koniec zasad.
W sobotę telefon, dzwoni mama.
- Słuchaj, jaki nos ma Figaro?
- Eeeeee... nie pamiętam...
- No biały, czy czarny?
- Ma taką strzałkę między oczami - próbuję sobie przypomnieć własnego kota, pytam Osobistego, równie durny, jak ja...
- Ale prostą, czy tak po skosie?
- Mamo, o co chodzi?
I tu nastąpiło opowiadanie, jak to wyszła na pole, a tam, na drodze do garażu, siedzi kot. Czarno biały kot. No to ona, przerażona, że kota gdzieś między nogami smyrnęła, w długą za kotem. Kot na drugą stronę ulicy!! Potem w krzaki do sąsiada. Mama wpełzła za nim w te krzaki, wyjęła i przyniosła mocno niezadowolonego, wyrywającego się kota do domu. I to powinien być koniec historii.
 Ale mama, podlewając kwiatki już po antystresowym papierosie zapewne, postanowiła pogłaskać zestresowane zwierzątko. Podchodzi do kanapy, głaszcze, a ... spod kanapy coś na nią fuczy. Odsuwa. Drugi kot. Czarno biały. Zrozumiała, że to nie Figaro uciekła, a ona ma dwa identyczne koty. Najpierw sprawdziła płeć, obie kocice, a potem dzwoniła do mnie. Wzięłam do ręki zdjęcia i tłumaczę, że ona ma na czarnym pojedyncze kłaczki białe, trochę jak szylkretka. Obie mają. Na prawej łapce plamkę czarną. Obie mają. Pod brodą czarne. Obie mają. Osobisty w końcu wziął auto i pojechał, bo mama bała się wypuścić tego z białym nosem, bo a nóż. Pojechał i zgłupiał. jeden fuczy, drugi się przymila. Wielkościowo, to samo, tylko ten nos...

Mama pogrzała za obcym kotem bo do niej, z racji psa kotożercy nigdy żadne koty nie przychodzą. Aż do tej soboty. kot był sąsiada, dlatego nie chciał przez drogę wracać ;) Osobisty w domu pytał, czy na pewno dobrego kota kazał wypuścić, też musiał się posiłkować zdjęciami. Tak oto wyglądają oba rozbójniki, z dwóch różnych boków, ale nie mam zdjęcia z tych samych.



13 komentarzy:

  1. Hmm no jak na mój gust to raczej ten co fuczy to wiadomo, że obcy ale ja się na kotach nie znam. Z wyglądu faktycznie podobne bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten co fuczy, to nasz. Takiego dzika mamy. Tamten się wyłożył, jak król i dawał się głaskać.

      Usuń
    2. Serio? To jak Wy z nim żyjecie? W sensie, nie drapie Was, nie gryzie? Bo jak taki dziki to współżycie trudne chyba :/

      Usuń
    3. Ja też mam furczaco-prychająco-syczący egzemplarz. Tylko.ja mogę podejść, przytulić i wziąć na ręce. Reszta domowników nie zbliża się aktualnie bo Mgiełło obrażony jest za wzięcie Klementyny i ma wzrok mordercy. Ale on wychodzący więc większość czasu spędza na podwórku z własnej nieprzymuszonej woli.

      A historia z kotem boska. Nie dziwię się mamie ze stres miała.

      Usuń
    4. Nie gryzie i nie drapie. Daje się głaskać, ale innych kotów nie znosi, więc będzie jedynaczką

      Usuń
    5. Koty to na prawdę mają skomplikowaną psychikę (albo skrzywioną ;)

      Usuń
    6. Kiedyś koty uważane były za bogów. Koty nigdy tego nie zapomniały

      Jest kilka innych tego typu stwierdzeń, ale doskonale opisują Figaro. Pani na włościach rozdająca uwagę.

      Usuń
  2. Kot "gość" miał niezłą nauczkę, że nie przychodzi się bez zapowiedzi, bo można potem mieć problemy z zakończeniem gościny ;D Uchichrałam się przy czytaniu jak dawno :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo pies zeżre, albo złapią i nie wypuszczą :P
      Nas do do tej pory bawi, choć początek wakacji nerwowy :P

      Usuń
  3. hahaha... dobre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku do śmiechu nam nie było, ale teraz to jedno ze śmieszniejszych wydarzeń wakacji :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. To samo jej powiedziałam. Nawet kot się bronił, ale jak się baba uprze :P

      Usuń