piątek, 4 sierpnia 2017

Skrzyczana przez ptaki i sama w domu

Z racji tego, że nie zależało, a mama ma zapalenie żył, pojechałam do rodziców i obrałam aronię. Ale się ptaki nade mną darły! Żarełko im obrałam, a wcześniej jeszcze przykryłam firankami ;)
A w domu po pierwsze to sprawdziłam, jak się jeździ na moim nowym rowerku, wczoraj przywiezionym, a potem zabrałam się za szafy. Wczoraj przywieźliśmy meble do pokoju Syna, a że góry jeszcze nie ma, trzeba je było wcisnąć na dół. Zrobiłam więc rewolucję w szafach, upchnęłam ze starych do nowych, starą jedną już Osobisty rozkręcił, drugą rozkręci jutro. I jest więcej miejsca i w ogóle fajniej, bo tamte szafy już straszyły. I jak Osobisty pojechał z dziećmi ćwiczyć jazdę na rowerach (dla dzieci przyjechały przedwczoraj), to zrobiłam przemeblowanie.
Nie napisałam dziś ani słowa, choć zdania przewijają się w głowie.
Padam na pyszczek.
Liczę na masaż ;)

7 komentarzy:

  1. Dobrze, że skrzyczana, a nie obfajdana. Gdyby się zmówiły i obmyśliły zemstę... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Boziu! Już to sobie wyobraziłam, masakra totalna ;)

      Usuń
    2. Siedziałam pod firanką ;) a obok równie głośno krzyczały dzieci, więc ptaki się darły z drzewa obok :P

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha pomyślałam to samo co Ken G :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój rower ma trzy lata dopiero ale kilometrów już na nim zrobiłam sporo, ja mam typowy miejski rower, ale dobrze mi się nim jeździ nawet po lesie :) Szkoda, ze Martyśka póki co daleko nie daje rady, ale na dłuższe trasy nadal mamy dwa foteliki :)

    OdpowiedzUsuń