czwartek, 5 stycznia 2017

Z przytupem i odszczekuję

Rozpoczynamy ten rok z przytupem i nie o Sylwestrze mówię. W poniedziałek normalnie zawiozłam dzieciaki do przedszkola, choć Syn jeść śniadania nie chciał, ale trudno, zje w przedszkolu, nie będę się fochami przejmować (o ile nie są codziennie, bo ja bez śniadania ich nie chcę wypuszczać). Wieczorem okazało się, że to nie fochy, a początek choroby. Koło 18 zaczął lecieć przez ręce i parzyć, jak mały piecyk. 38.3 i rośnieeee. Od razu poszedł w ruch przecowgorączkowy, ja poszłam na fitness, na dwie godziny, jak wróciłam, dzieci spały. Położyliśmy się o 23 z hakiem, o 1 Syn się obudził z płaczem i kaszlem. Znów gorączka. Podałam lek, zwymiotował. Odczekałam chwilę, jak go przestało szarpać, podałam drugi raz. Ten się przyjął w żołądku, ale temperatura oscylowała w okolicach 37,9. Minęło pół godziny, nic, godzina, nic, a ja nie miałam paracetamolu. Do 4 rano siedziałam przy nim i robiłam okłady. O 5 wstał Osobisty, o 6 kot i tyle było mojego spania. Przedszkole musiało odejść w zapomnienie, na 16 do lekarza.
Ostre wirusowe zapalenie gardła plus zawalone górne drogi oddechowe. Tona leków, bańki, nacierania... I przecigorączkowy na receptę. Córa na szczęście zdrowa i mogła iść do przedszkola, jeżeli wsadzę Syna do ciepłego auta (zawsze grzeję wcześniej, bo mi się skrobać nie chce) i do przedszkola nie wejdzie. Szkoda tylko, że w środę o 5 rano obudziła się, bo ją brzuch bolał i zwymiotowała. I tyle z przedszkola.
Dziś kaszel Syna przeszedł z suchego w mokry, więc zmieniłam syrop wedle zaleceń, a Córa pojechała do przedszkola. Zdziesiątkowanego. Połowy dzieci nie ma, większość z nich nie wróciła po świętach. O 8.10 była ich 3! Na balecie tańczyły dziś 4 dziewczynki, a normalnie chodzi ich ponad 15. Syn mi się w drodze do przedszkola uśpił, czyli przed 12 i śpi do tej pory, a jest 14.21. Męczy go ta choroba, on nie sypia przecież w dzień od dawna.

A teraz będę odszczekiwać.
Miałam momenty, że chciałam, by Osobisty zamienił się ze mną i choć jeden dzień zajmował się całym domem i dziećmi. Ja naprawdę lubię siedzieć w domu, gotować, prać, sprzątać i ogarniać to wszystko. Lubię zajmować się dziećmi, ale czasem mam dość "mamoooo", "mamoooo", robienia picia, jedzenia, marudzenia, kłótni, bicia się i godzenia... No najnormalniej w świecie chciałam odpocząć od dzieci. I złościłam się, że on nie wie, jak to jest. A potem mnie złapało to zapalenie nieszczęsne, które nadal czuję, a teraz zima się zrobiła taka, że masakra jakaś i mnie pobolewa nadal. I zamienił się ze mną na prawie dwa tygodnie i to zdecydowanie gorzej miał, niż ja na co dzień. Co prawda ja sprzątałam i gotowałam, ale on wstawał o 5 rano, pracował, póki dzieci nie wstały, jedliśmy śniadanie, pomagał mi ich ubrać i zawoził do przedszkola. Wracał zazwyczaj na 8 i znów siadał do komputera, by pracować. Przed 12 jadłam z nim obiad, jechał po dzieciaki, 12.15 wstawiał ich do domu i przy wtórze: "To mi się nie podoba" Synowego jechał do pracy stacjonarnie. Wracał do domu na 19, bardzo rzadko wcześniej, bo przecież musiał jeszcze zakupy ogarnąć, kąpał dzieci, bo ja się nie mogłam schylić i czytał im na dobranoc. Na początku, jak brałam wyższe dawki, to jeszcze ogarniał posprzątanie łazienki, załadowanie zmywarki i posprzątanie tego, co dzieciaki zostawiły, a ja nie miałam siły zagonić ich do sprzątania, bo ja padałam na nos i spałam tuż po 20. Później czasem udało nam się jakiś film obejrzeć i od nowa. Sobota też go nie oszczędzała, bo przecież musiał zawieźć Córę na tańce.
Tylko dzięki niemu mieliśmy święta, bo on zrobił wszystkie zakupy, pomógł mi posprzątać i wszystko ogarnąć. Nie usłyszałam od niego słowa skargi. Jak ja marudziłam, że może pojedzie normalnie, że dzieciaki mogą nie iść, niech on odpocznie, to mówił, że odpocznie później, a dzieciaki niech nic nie tracą, skoro da się to zrobić tak niskim kosztem.
Mam najlepszego męża na świecie. Nie doceniałam go do tej pory, a on pokazał mi, w świetnym stylu, że daje radę. I niedługo powtórzy to, bo po zabiegu to on znów przejmie większość obowiązków domowych.

10 komentarzy:

  1. Ktoś mógłby powiedzieć - ależ to obowiązek rodzica i małżonka, nie ma się co rozczulać. Jest, właśnie to jest rozczulające, potrafisz czuć wdzięczność i docenić staranie partnera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obowiązek obowiązkiem, bo niejeden by pojechał normalnie, zostałabym z dziećmi w domu i tyle. A doceniam, bo i ja lubię usłyszeć, że zrobiłam coś dobrze. Marchewka nadal lepiej działa, niż kij.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Na razie to coraz bardziej chorujemy, więc dziękujemy stokrotnie

      Usuń
  3. Współczuje ogromnie! Ale dobrze, że masz tak wspaniałego męża, który Ci pomaga. Oby tak zawsze było.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrówka, jak najwięcej!!!
    Masz świetnego męża, trafiłyśmy chyba na ginące egzemplarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich jest więcej, ale kobiety niestety nauczyły ich, że trzeba się chować, bo to wykorzystają

      Usuń