piątek, 15 listopada 2013

Sukces zawodowy

Moja kocica trafiła do mnie jako 4-latka. Pani w ciąży nie mogła (nie chciała, nie mnie oceniać, choć ocenę poczyniłam) się nią zająć. Kocia miała być cicha, spokojna, mało jedząca. No faktycznie jadła mało. Tylko suchą karmę i saszetki. Potem już tylko suchą karmę. Chuda, jak nieszczęście. Do tego kaszląca. Weterynarz dawał leki, pomagały na dwa tygodnie, potem tydzień, trzy dni... Przestałam jeździć. Wysterylizowana kocica ważyła mi 2.5 do 3 kilo. Chodząca bieda.
Aż nauczyłam jeść wędlinę. Kanapki przestały być bezpieczne. Ale i to nie trwało długo. Przestała jeść wędlinę, znowu tylko suche. Kocia Dama, za co jej bardzo dziękuję podsunęła mi pomysł, że to kłaki w przewodzie pokarmowym. Kupiłam pastę, zaaplikowałam (na siłę, bo moja kota nie należy do większości, które pastę zlizują) i... Kaszle nadal, ale... Je żółty ser, wiem, bo mi zmora ukradła z kanapki. Mięso wszelakie, nawet mielone. Groszek ptysiowy, drożdżówki, naleśniki i co tylko na stole zostawię.
Zresocjalizowałam sobie kota, nie ma co... Tylko teraz żadne jedzenie się na stole nie ostoi.

5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc, naprawdę, W razie pytań zawsze pisz śmiało:)
    Najważniejsze, że choć trochę się poprawiło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam powtórzyć kurację, więc pewnie coś jeszcze pomoże, bo kaszle rzadziej i jakoś ładniej

      Usuń
  2. no to teraz kolejne wyzwanie zawodowe - jak zresocjalizaowac zeby nie ruszała :P a jadła dalej

    OdpowiedzUsuń