wtorek, 12 marca 2013

Sądny dzień

Sądny dzień dla Córy dziś nastał. Od paru dni próbuje iść spać coraz później. I generalnie jej się to udaje. Wczoraj padła dopiero o 22 doprowadzając swych rodziców na skraj wytrzymałości wszelakiej. Szczególnie, że ja od dni czterech borykam się z bólem głowy, plecy, nogi i ręce też bolą i nie, nie mam grypy. Bo nie byłam u lekarza i mi nie zdiagnozowano.
W każdym razie w dzień też nie jest lepiej. Histeria, wrzaski, marudzenie, bicie, szczypanie i gryzienie. Myśleliśmy nad czymś w rodzaju karnego jeżyka, ale to musiałoby być karne miejsce w klejem, bo przecież ona sekundy nie usiedzi. Zabawki służą do rozwalania. Sieje nimi po podłodze, miśki rozwala.
Ubieranie to droga przez mękę. Szarpie się, wyrywa ręce, zrzuca z siebie ubrania. Tak samo z jedzeniem. Albo w ogóle nie zje, czyli głoduje, taka jestem podła, albo rzuca po podłodze, czyli... też głoduje.
Więc... (nie zaczęłam od tak więc!)
A więc...
Wczoraj zabawki z wiaderka wylądowały w sorterach. W wiaderku pozostały dwa radia i klawiatura. Takie samochodowe radia, świetnie się nimi kręci i przyciska. Pozostał jeden misiek, Miki, co zasłania piec, żeby sobie Dzidzia krzywdy nie zrobiła i jeden słoń. Reszta poszła spać w miejsce mocno niewidoczne. Dziś zniknęła klawiatura, bo nią rzucała. Jak poszła spać, wredna i niedobra matka pochowała połowę zabawek.
A wieczorem. Zero komputera, zero zabaw, czas na spanie. Rozważam stopery do uszu, bo nie obejdzie się bez wrzasków. Ale coś z nią zrobić musimy, bo nie mam ochoty wiecznie sprzątać i chodzić spać tuż po niej.
Córa igrała igrała i się doigrała. Zastanawiam się tylko, czy to już bunt dwulatka, czy nie.

10 komentarzy:

  1. Kurcze mój roczniak od niedzieli przechodzi to samo. W dzień szaleje, bo cholera wie co, w nocy szaleje bo zęby rosną. Matka cierpliwie czekała, aż sytuacja minie, ale jak wczoraj dziecko wytapetowało ścianę zupą rybną, to cierpliwość moja się skończyła. W zabawkach została słuchawka od prysznica suszarka i klocki. Jak to nie poskutkuje to przejdziemy na kubki po jogurtach :)
    Kochana pamiętaj nie jesteś sama - jedyna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, moja w nocy nie szaleje, bo jak już padnie, to śpi całą noc... Zęby wychodzą cichaczem. Tylko terroryzm się włącza. No my zaraz dojdziemy do zabawek pt dywan i podłoga, bo nic innego nie zostanie.

      Usuń
  2. Zaczął się chyba pierwszy etap "burzy i naporu". Kurczę, trudna sprawa, z tego, co słyszę z opowiadań koleżanek trzeba bardzo dużo spokoju i cierpliwości. Dasz radę, nie ustępuj i trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stopery nie były konieczne, padła o 21.20, choć łatwo nie było...

      Usuń
  3. nie wiem czy to bunt dwulatka, ale bardzo mi się podoba określenie pierwszy etap "burzy i naporu" kociej damy :) ... U nas pojawiła się wtedy "bużka"...tylę, że ja na początku z Kazikiem siadałam,w sensie trzymałam go na kolanach przez chwilę...u nas podziałało...ale potem przestało...teraz znóf działa...podziwiam - ja nie byłam tak twarda, by pochować zabawki ! trzymam kciuki !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bębenki by mi popękały, tak się wydziera, poza tym mocno gryzie, oj mocno i zawsze się wywinie tak, że złapie... Na razie 1:0 dla mnie

      Usuń
  4. kurcze nic Ci nie poradzę, ale może to zęby co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bo przesypia całe noce spokojnie. To znaczy zęby też, ale te czynności to ona złośliwie robi

      Usuń
  5. Nie ma to jak bunt u dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby szybciej się skończył, bo osiwieję do końca

      Usuń