poniedziałek, 23 listopada 2009

Uratowana przed super ofertą przez grypę

            Dzwonek dodrzwi. Zarzuciłam szlafroczek i poszłam otworzyć. Jakiś małolat pyta ogospodynię, no to mówię, żem ci jest. A ten zaczyna nawijać, że on ustalagodziny i kiedy on może. Ja wiem, że ja chora i nie bardzo kumam, ale co onmoże? Ziorłam mu w te papiery i wołam, „Stop, ale o co chodzi, bo ja nierozumiem.” No to się wypowiedział, że on chodzi od sąsiada do sąsiada i ustalakiedy może przyjść podpisać umowę i założyć telewizję. Otrzeźwiło mnie.Wywaliłam na zbity… bruk mówiąc, że nie jestem zainteresowana i generalniewracam do łóżka bo mam grypę. Uciekł. No zdezerterował, słowo daję. A mogłamsię grypą podzielić. Zwykłą mam, więc by nie chrumkał…

            Sprytnysposób mają. Tak średnio się da im odmówić, bo skoro on już godziny ustala, kiedymoże przyjść montować, to jak mu odmówić? To jakby już było ustalone, nie? Isądzę, że wiele osób na to złapie. A mnie uratowała „medialna epidemia” grypy. Boinaczej pewnie bym się go tak łatwo nie pozbyła. Bo a czemu nie, a to super hiperoferta, a on tak prosi. Pominę, że nie miał prezencji do proszenia i wciskaniaczegokolwiek we mnie. Czapka i szalik po same uszy na mnie jakoś nie działają…

4 komentarze:

  1. To życzę szybkiego powrotu do zdrówka. Może gorąca herbata z sokiem malinowym i cytrynką pomoże. Zdrowiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie to pomaga garść tabletek, ale popijanie ich taką herbatką na pewno nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~whitechocolatte24 listopada 2009 19:19

    Zostawiłam Ci wiadomość na poczcie z nowym adresem :-)

    OdpowiedzUsuń