poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Piękny czas i trudne wybory

Za nami cudowny, choć i pracowity weekend. To znaczy pracowita była sobota i to do tego stopnia, że wieczorem lewa ręką już odmówiła współpracy. Złożyliśmy dzieciakom trampolinę. W jesieni kupiliśmy im nową, wielką, 4,6 m, bo stara była już na nich za mała, poza tym potrzebowała nowej siatki i nowej osłony na sprężyny. Zdecydowaliśmy więc o nowej. I w sobotę ją rozkładaliśmy. O masakra, mnóstwo rurek, jeszcze więcej sznurka do zaplecenia. Jeszcze dokończyliśmy im plac zabaw i od toru przeszkód z opon do kopułki z opon Osobisty dokręcił im taką rurę do przechodzenia. Teoretycznie środkiem, praktycznie chodzą też górą, a ja oczami wyobraźni nie widzę złamanych odnóży. Zbyt często. Pod kopułą rozłożyliśmy też włókninę, by trawa tam nie rosła. Pod trampoliną na razie nie, bo nie wiemy, czy zostanie w tym miejscu, gdzie ją postawiliśmy, a gdzie indziej będziemy kopać, jak uznamy, że nam starczy kasy, bo korporacja też już płacze i nie wiemy, co z wypłatą.
Odnośnie tej wypłaty, to chciałam uszyć maseczki, dla nas. Ale ręcznie, to nie ma szans, a mamy maszyna uznała, że nie szyje, tylko pętelkuje. I zajrzałam na allegro, kupiłam kilka maseczek. I trochę mam wątpliwości, bo wiadomo, to ktoś musi zrobić, zapakować, wysłać, dostarczyć. Ale z drugiej strony może ktoś sobie dorobi do wypłaty, która nie przyszła taka, jaką się spodziewał. W ten sam deseń myślimy zamawiając dzieciom domek do ogrodu. Zwlekaliśmy, kombinowaliśmy, ale teraz uradziliśmy, że może ten ktoś dzięki temu zamknie miesiąc. I zamówiliśmy. Kupuję też ebooki. Normalnie, sama się nie poznaję, ale przeszłam na czytnik. Bo zawsze mogę go wziąć i choć parę zdań w ciągu dnia przeczytać. I nie zamyka się przy jedzeniu, bo książce musiałabym złamać grzbiet, a tego nie znoszę. No dobra, przy jedzeniu nie czytam, ale przy gotowaniu już tak, czytnik gdzieś leży, nie zamyka się, a ja coś robię, przy lekcjach z dziećmi, jak akurat mam chwilę też czytam. No i kupuję te ebooki, sporo jest promocji to też korzystam. I nawet minęło mi wrażenie, że kupując taką formę książki nie czuję, że ją mam.
Inna zagwozdka. Pewnie taka sama, jak u wszystkich. Święta. Po ludzku, normalnie nie umiem sobie poradzić z tym, żeby nie jechać. Bardzo bym chciała, serce się rwie, choć nawet mama mówi, żebyśmy siedzieli w domu. Ale może choć na ogrodzie, z dala od siebie...

5 komentarzy:

  1. siedźcie w domu!
    I jeszcze jedna zaleta czytnika - jeśli Ci się znudzi jedna książka, zaczynasz drugą, gdziekolwiek jesteś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W piątek muszę mamie chleb kupić, to złożę życzenia i tyle.
      Poza domem widziałam zalety czytnika - głównie wagę, bo fantasy rzadko są cienkie, a takie czytuję najczęściej, ale teraz znalazłam zalety w domu.

      Usuń
  2. A czemu ręcznie nie ma szans? My planujemy coś pokombinować ręcznie, bo maszyny brak, a nie mam zamiaru przepłacać za kawałek szmatki na gumce, bo komuś na Wiejskiej się poyebało.

    E-book, powiadasz. Mam jeden do przeczytania i odwlekam to, jak mogę. Ale przeczytam, skoro obiecałam. Osobiście nie przekonam się, ale wiem, że wiele osób bardzo je sobie chwali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam ręcznie. Idzie, jak po grudzie. A na allegro znalazłam po pięć złotych i uznałam, że mi się nie chce. Dziś przyszły.

      Mnie odstrasza cena ebooków, bo to czasem więcej, niż papierowe wydanie. Ale idea coraz bardziej do mnie przemawia. I łapy kremem mogę mieć posmarowane i czytać 🙈

      Usuń
    2. Podałabyś mi na fejsie sprzedawcę?

      Usuń