Jest dobrze. Córa zadowolona, chętnie wstaje do szkoły i choć czasami nie pamięta, że coś ma, albo zapodzieje coś w szafce, to z każdym dniem jest lepiej. Mają wspaniałą panią, taką ciepłą i domową, druga mama. Kiedyś padało i nie przyprowadziła ich do małej szkoły, bo byli po WFie i nie chciała, by ich zawiało. A kiedyś kazała ubrać bluzy. Dzieli im czas tak, że Córa nie czuje się zmęczona, chodzą na plac zabaw. Już odrobiła jedno dodatkowe zadanie i dostała szóstkę. Bo mają naklejki, oceny i pieczątki. Trochę pomieszane i ja na początku była zła o te oceny, bo nie miało być, ale naklejki, czy pieczątki uśmiechniętego/smutnego misia też są ocenami. I mi przeszło. Bo co za różnica, czy coś jest piątką, czy niebieskim, smutnym misiem lub brakiem naklejki, dziecko przeżywa tak samo.
I nawet śniadanie się w szkole zjada, a miałam obawy, bo Córa to przeżuwacz długodystansowy, bardzo długo... Ale daje radę.
A Syn, no cóż, rano jest tragedia, ale potem już jest lepiej. Bo mama. No i mamy pierwszy katar. Masakra. Tydzień pochodził. Ja nie wiem, co zrobię, żebyśmy pojechali do sanatorium, bo przecież chorzy nie możemy. Chyba tydzień przed go już nie puszczę.
My też mamy katar to tak typowo jak na wrzesień 😉 u nas nie wiem jak to jest czy oceny czy pieczątki jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuńCóra dumna i blada już przyniosła kilka szóstek i piątek, parę pieczątek i naklejek. Dzieciakom bardzo się chce dzięki temu
UsuńU nas też katar... Ehh uroki przedszkola...
OdpowiedzUsuńCora się przyzwyczai, w końcu to dla niej rewolucja
Ta... DO końca września przywyknie, a potem będzie sanatorium i znowu nas nie będzie i znowu się trzeba będzie przyzwyczaić
UsuńA ja się wybiję, że nie mam kataru ;)
OdpowiedzUsuńTak dumam nad tymi naklejkami, ocenami itepe. Piszesz, że co by nie było, dziecko przeżywa, więc tak dumam nad tym, kiedy jest dobry moment na wdrożenie ocen i jak to zrobić, żeby było bezboleśnie. Bo przecież (mimo morza wszelakich dys-) dalej mamy dzieci zdolne, mniej zdolne, przeciętne i słabe. I to słabe musi kiedyś dostać słabą ocenę, bo na dobrą nie zasługuje. No takie życie. I tak dumam...
Nie ma dobrego momentu, bo zawsze będzie rozczarowanie. Szczególnie, jak rodzic pieje z zachwytu nad każdą kreską zrobioną przez pociechę. A potem dramat, bo pani powiedziała, że się za linię wyszło. Od małego hodujemy kaleki, które przez ochy i achy nie umieją sobie radzić z porażkami. Długo uczyłam się konstruktywnej krytyki do dzieci, ale już umiem powiedzieć, że krzywo, albo że naprawdę nie widzę tam dinozaura.
Usuń