wtorek, 26 czerwca 2018

Samotna noc, samotny dzień

Dzieci pytają, kiedy będzie tata, pragną się przytulić i żeby je ukołysał do snu. Mnie jest zimno, mimo koca i skarpet. Dla mnie tęsknota ma wymiar fizyczny. I nie chodzi mi o to, że musiałam zapalić, żeby woda była. Ja tęsknię namacalnie. Dom jest zimny, cichy, niby swój, a jednak jakiś obcy, każdy dźwięk jest spotęgowany.
Zebrało się, wszystko na raz. W tamtym tygodniu nie było go od wtorku do nocy ze środy na czwartek. Poszło im tak dobrze, że dziś znów wyleciał i wraca w piątek w południe, w przyszłym tygodniu leci znów. Za dwa tygodnie nie leci tylko dlatego, że mamy opłacone wakacje. Po nich... Trudno orzec.
Nie umiem żyć bez faceta, ja muszę się mieć do kogoś przytulić, a kontakt przez skype nie bardzo rekompensuje mi brak obecności. Nie umiem żyć na odległość. I choć czasem mamy dla siebie pięć minut, nim padniemy na pyszczki, to wiem, że on jest, mogę go dotknąć, choćby w przelocie. Przywykłam do jego wyjazdów, już się tak o niego nie boję, pakuję go z zamkniętymi oczami najpóźniej, jak się da. Ale tęsknoty nie udało mi się ujarzmić.
I nawet wieczór z książką już nie cieszy. Wiem, wróci, pobędziemy chwilę razem, w niedzielę planujemy ognisko dla przyjaciół. I cieszy mnie to, ale teraz potrzebuję silnych ramion.

3 komentarze:

  1. Tesknota boli...znam to...moze nie wyjazdowa ale rowniez ja czekam na Menzona, na dotyk, slowo, musniecie w przelocie. Wierz mi, ze nawet po prawie 30 latach zasypiamy jesli nie " na lyzeczek" to przynajmniej trzymajac sie za dlon...
    Rozumie Cie cala soba!
    Tule :*

    OdpowiedzUsuń