wtorek, 26 grudnia 2017

6

W każde Boże Narodzenie my świętujemy podwójnie, bo 26 grudnia urodził się nasz pierwszy Cud. Dlatego już nigdy nie spojrzę na święta inaczej i dyskusja o wyższości świąt już mnie nie dotyczy.
Córa to już panienka pełną gębą, stroi się i fochy stroi też i wybiera się do szkoły. Była koszmarnie rozczarowana, jak okazało się, że po świętach nadal będzie chodzić do przedszkola, a nie do szkoły. W sumie to mogłaby już do niej iść, bo liczy, mnoży do 10, choć nie wie, że to robi. W końcu załapała, o co chodzi w czytaniu i czyta, może nie płynnie, ale sama złoży sobie sylabę, a potem słowo i przeczyta już wszystko. Najbardziej oburzają ją angielskie czy obcojęzyczne słowa w reklamach, czy na banerach, bo ich nie rozumie. Pisze trochę śmiesznie, bo miesza drukowane z pisanymi.
Bardzo lubi się uczyć. W domu sama wyciąga elementarz i czyta, ma nową zabawkę, tablice do pisania i siedzi nad tym ciągle.
Jest strasznie dokładna, czasami aż za bardzo i porażki ją jeszcze mocno stresują, ale pracujemy nad tym.
Opanowała swoje nerwy, choć nadal zdarzają się wybuchy złości takie, że nie bardzo wiemy, co z tym zrobić. Jednak coraz szybciej się uspokaja, coraz łatwiej do niej trafić i wytłumaczyć.
Nadal kocha taniec, w przyszłości chce zostać baletnicą i uczyć dzieci. Na razie nadal tańczy dwie godziny w tygodniu, a przed przedstawieniami nawet częściej i dłużej.
Kocha prace kreatywne. Ciastolina, plastelina, wycinanie, klejenie, ozdabianie to jest jej żywioł. I zwykłe rysowanie też, mamy tony rysunków, bo rysuje i w domu i w przedszkolu. Czasem ją gonię, bo woli rysowanie od kontaktów z innymi dziećmi, bardzo powoli wchodzi w relacje, nie umie się czasem przebić, cóż, typowy z niej introwertyk, ale zaczyna się otwierać.
115 cm, 21 kg, nadal wszystkie mleczaki

8 komentarzy: