wtorek, 1 listopada 2016

Pojechałam na Targi Książki - kupiłam kosze na śmieci

Marudziłam Osobistemu, że chciałam jechać na Targi, ale nie miałam siły. Na co ten stwierdził, że w niedzielę pojedziemy do mojej mamy, a potem on mnie podrzuci na Targi, żeby nie stać w korku do parkingu, szukać miejsca, potem w kolejce do kasy (jak marudziło wielu malkontentów, jak się okazało), a on pojedzie z dziećmi do Ikei. Pojechaliśmy na Galicyjską, korku nie znaleźliśmy, za to miejsce postojowe eleganckie, tuż za przyczepą (jak ktoś z Was widział auto zaparkowane między trawnikiem, chodnikiem, a przyczepą, to było to moje auto :P) i postanowiliśmy iść wszyscy. Zjedliśmy obiad i szuuu w stoiska. Ja miałam za sobą kilka książek na wymianę, więc bezkosztowo przywiozłam do domu trzy nowe (przynajmniej dla mnie). Dzieciakom kupiłam bajki terapeutyczne i dwie części Tupcia Chrupcia, dostali jeszcze kolorowanki i jakieś pisemka. Pokolorowali też na jednym ze stoisk, dostali baloniki, zrobili sobie zdjęcie przy Harrym Potterze.
Ludzi ogrom, cudownie, pachnie książkami, pasją i magią. Ja wiem, że niektórzy narzekali na to, że tłumy, ale kurczę, to specyfika Targów. I choć sobie nic nie kupiłam, to nie żałuję, bo było cudownie.
A co z tymi koszami? Pojechaliśmy potem do Ikei po maselniczkę, bo nasz nowy kot zjada masło, a ja rozbiłam przykrywkę. I dzbanek, bo tylko przykrywka się ostała z moich poczynań ;) Nie było takich maselniczek, co bym nam się podobały, więc nie kupiliśmy nic. Dzbanki kupiliśmy dwa. I zobaczyliśmy takie fajne kosze na śmieci, które postawione jeden na drugim tworzą wieżę z dostępem do siebie. Mega patent, fantastyczne rozwiązanie, więc kupiliśmy cztery, żeby pozbyć się pudła na plastiki i na papiery, ujednolicić. Dużo ładniej mamy teraz. Pominę, że kupiliśmy dwa duże i dwa małe, a w domu okazało się, że te duże to są mocno za duże i wczoraj pojechaliśmy wymienić przy okazji odbierania mamy ze szpitala.
Wczoraj też pojechaliśmy na trzy cmentarze blisko mojej mamy, za nas i za nią, więc szliśmy obładowani, jak dzikie osły. Po ciemku już, cudnie, klimatycznie. Nasze groby, Millerówna zabita przez hitlerowców, Krakowiaczek, krzyż Katyński. Pełne zadumy, tłumaczenia dzieciom, czemu akurat tu świecimy. I znicz zapalony na opuszczonym grobie, bo "Mamusiu, a tu nic się nie świeci, tak pusto, zapalmy". Kocham ją. Dziś spacer na cmentarz tu, koło nas, potem powrót lasem. Złotym, pachnącym.

2 komentarze: