sobota, 17 maja 2014

Wykształcenie ma znaczenie?

Ostatnio zebrało się nam z kuzynką na wspomnienia i między innymi przewinęło się, że wspominałam, że wykształcenie nie ma znaczenia. Mówiła o tym w kontekście mojego pierwszego chłopaka. On był na etapie zdawania matury, wieczorowo, ja na etapie kończenia pierwszego etapu studiów, czyli pracy licencjackiej. Był półtora roku młodszy ode mnie. Mówiłam wtedy, że to nie ma znaczenia i nadal tak twierdzę. Kuzynka za to uważa, że po pewnym czasie zaczęłoby mi to przeszkadzać.
Wykształcenie nie jest równe mądrości i dojrzałości życiowej. Można skończyć studia i nie umieć żyć i na odwrót. Dla mnie literki przed nazwiskiem nie są wyznacznikiem niczego, no, może tego, że ktoś przetrwał zinstytucjonalizowane nauczenie z pozytywnym efektem. Też jakaś umiejętność, choć do życia średnipo przydatna. I tak po studiach, w pierwszej pracy wiedzę rzuca się do kosza i zaczyna się uczyć na nowo. Przynajmniej ja tak miałam.
Idąc tym tokiem rozumowania, że wykształcenie ma znaczenie, nie powinnam być z Osobistym, bo ja mam skończone studia magisterskie, a on doktoranckie, poziom wyżej, jakby nie patrzeć. Owszem, przewód doktorski ma zamknięty bez obrony pracy, ale studia skończył. Ja niby mam podyplomowe, ale co to za studia ;)
Moim zdaniem wykształcenie nie odzwierciedla poziomu umysłowego człowieka. A Wy, jak uważacie, moglibyście być z osobą o niższym wykształceniu, niż Wasze?

Z pierwszym chłopakiem rozstałam się nie przez szkołę. Wypaliło się, drogi dążeniowe nam się nie zgrały.

17 komentarzy:

  1. Ilość nabytej wiedzy może jest u Was różna, bo Osobisty uczył się dłużej, ale jakby nie patrzeć, oficjalnie wykształcenie macie takie samo :))) Jednak szkoda trochę tego "dr" przed nazwiskiem...

    Osobiście raczej nie mogłabym być z kimś z niższym wykształceniem. Dzisiaj zdewoluowało się do postaci papierka i nierzadko wcale nie przekłada się na posiadaną wiedzę, ale nie mówimy wszak o małolatach, tylko o facetach równych mi wiekiem bądź ewent. kapeńkę starszych (starszymi nigdy się nie interesowałam), czyli uczonych starym systemem. Z moich obserwacji wynika, że z takimi osobami inaczej się rozmawia, bo interesują ich inne rzeczy. Mnie nudzą rozmowy o pracy/robocie czy dzieciach, ich nie obchodzi co ostatnio czytałam/oglądałam czy co myślę na dany temat. Ich życie jest... nie wiem... jakieś takie prostsze, bez egzystencjalnych rozkminek. Nie mówię, że gorsze, po prostu inne i mnie nie interesuje. Z wzajemnością, zresztą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy czym nie zawsze skończona szkoła świadczy o tym poziomie. Moja mama ma skończoną szkołę podstawową, takie życie, ale obok tego szuka wiedzy, poszukuje odpowiedzi i nie raz do północy nad czymś debatujemy.

      Usuń
    2. Oczywiście. W moim przypadku pechowo nie znam osób po zawodówce czy technikum, które samodzielnie dążą do poszerzania wiedzy. Wystarczy im taki stan rzeczy jaki jest, a osoby takie jak ja traktują jak śmiesznych dziwaków zajmujących się niepotrzebnymi pierdołami. Nie mam z nimi żadnych wspólnych tematów.

      Usuń
  2. Moja wypowiedź może być dość długa i mogę trochę odbiegać od tematu ;) Bardzo chciałabym, żeby studia znowu były elitarne. Bo teraz każdy może, oczywiście nie wszędzie, np. u mnie na uczelni ludzie, którzy się dostali, ale potem wyszło, że jednak nie są w tym dobrzy, poodpadali. Wkurza mnie, że są kierunki typu socjologia z tyloma miejscami i naprawdę żadna filozofia by się tam dostać, tylu bezrobotnych rośnie....Co do wykształcenia, ja dużo robię na studiach, ponieważ chcę być dobra w tym co robię, poza tym kocham angielski i cieszę się, że mogę się nim biegle posługiwać. Wiadomo, że jako Polka musiałam więcej czasu poświęcić na jakieś skomplikowane struktury gramatyczne, bo dla Anglika to pikuś, ale myślę, że bez problemu dorównuję Brytyjczykom ;) Może nie chodzi o to czy mogłabym być z facetem, który nie ma studiów, tylko o to, że może nie mieć studiów, ale np. czyta Platona, interesuje się programowaniem. Niestety, jeśli chodzi o zawodówki nadal tak jest, że idą tam osoby, które są leniwe, nie chce im się uczyć. A mi się marzy by zawodówki też były elitarne, by były dla osób, które chcą się nauczyć zawodu, ale nie idą tam, by sobie posiedzieć, albo w ogóle nie chodzić na lekcje, bo lepiej se wypić piwko pod blokiem i coś rozpierdolić. Mój ukochany jest b. inteligentny. Ba! jest mądrzejszy ode mnie. I jestem dumna, że mam faceta, który studiuje trudny kierunek techniczy i sobie radzi. Że liczy, programuje takie rzeczy, o których połowa ludzi na świecie nie ma pojęcia. Cieszę się, że mogę się zapytać jak działa klatka Faradaya i mi opowie. Cieszę się, że mogę zapytać na czym polega różniczkowanie, albo praca w MatLabie i on mi pokaże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wg mnie wykształcenie nie ma znaczenia, liczy się człowiek. Nie trzeba mieć ukończonych studiów wyższych żeby być wartościowym człowiekiem. Mój mąż ma wykształcenie zawodowe, ja wyższe magisterskie i rozumiemy się bardzo dobrze. Jakoś przepaści nie ma. Co prawda czasami wychodzi jego brak wiedzy, a jakoś mi to nie przeszkadza. Ma za to większe doświadczenie życiowe i chłonie wiedzę. W miarę możliwości dokształca się cały czas. To że ktoś ma zawodowe wykształcenie nie oznacza że jest leniwy i pije piwo pod sklepem. Czasem życie układa się tak że nie ma możliwości kontynuowania nauki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko, że ja nie powiedziałam, że zawodówki to zło. Chodzi mi o to, że chcę by tam był wyższy poziom. Bo Polska potrzebuje dobrych fachowców : tynkarzy, dekarzy, robotników, fryzjerów. a nie kolejnej pani mgr albo kolejengo pana mgr z socjologii, którzy nie znajdą pracy. Ja chcę by zawodówki były na dobrym poziomie. Nie chodzi mi o to, żeby były tam zajęcia takie jak w LO, tylko duży nacisk na naukę zawodu, i tylko najlepsi ją skończą, a nie że każdy leń, który siedzi pod budką z piwem. A potem ma mi kłaść kafelki, albo robić na budowie? to jest straszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się, brakuje specjalistów, bo każdy chce mieć mgr przed nazwiskiem i go z reguł dostaje, nawet, jak nic sobą nie reprezentuje. A po zawodówkach są naprawdę fajne, wartościowe osoby, z którymi można porozmawiać. Ale niestety utarło się, że zawodówka jest złem, a studia to samo dobro. A potem mamy głupich lekarzy i złych, lub wcale, specjalistów, których stłamsił system, bo byli ponad tabelki i wylądowali w zawodówce. A wystarczyłoby ich zamienić, a nie wtłaczać w system. Chyba niejasno się wyraziłam. Chodzi mi o to, że czasem ktoś ponadprzeciętny idzie do zawodówki, bo nie mieścił się w kanonie, a ktoś, kto byłby świetnym mechanikiem idzie na studia, bo coś, rodzice, otoczenie, moda...

      Usuń
  5. Wyksztalcenie - papier, a inteligencja to dwie rozne sprawy. Ja nie moglabym byc z facetem nieinteligentnym ... bo ścieżki życiowe naprawde dziwnie sie układają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak...
      Inteligencja to najważniejsza rzecz.
      Mój kuzyn np skończył zawodówkę, potem zdał maturę i skończył informatykę.

      Usuń
  6. Może nie do końca w temacie notki, ale kiedyś usłyszałam (na naukach przedmałżeńskich) aby małżeństwo było udane kobieta nie może mieć wyższego ani równego wykształcenia jak jej mąż. Zawsze musi być o "krok do tyłu". Bo jak baba jest mądrzejsza od faceta to małżeństwo się szybko rozsypie. Tę teorię wygłosił bardzo stary ksiądz.

    Druga rzecz: moim rodzicom tak potoczyło się życie, że chociaż chcieli studiować (zwłaszcza moja mama) to czasy był takie, że były jednak ważniejsze sprawy i ostatecznie obydwoje mają wykształcenie zawodowe (z czego moja mama bez matury, z powodów zdrowotnych nie była w stanie podejść do egzaminów maturalnych i zdała tylko zawodowe). Jednak śmiem twierdzić, że należą do bardzo inteligentnych i oczytanych osób. W moim domu zawsze było całe mnóstwo książek, które faktycznie były czytane, a nie stały tylko na pokaz. Teraz na emeryturze czytają książkę za książką i spełniają dawne marzenia o studiach - już kolejny rok z rzędu zapisani są na uniwersytet trzeciego wieku.

    Przydługie ale pointa ma być: papier czy literki przed nazwiskiem o niczym nie świadczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażające, ze czegos takiego mozna uczyć ludzi na naukach przedmałżeńskich o_O

      Usuń
    2. Prawda? Jak ja dziękuję za Dominikanów...

      Usuń
  7. Jak poznałam swego faceta byłam tuż przed maturą, a on już pracował na budowie (jesteśmy w tym samym wieku). On skończył zawodówkę. Od tamtej pory minęło 12 lat, jesteśmy szczęśliwą parą, zakochani w sobie jak para nastolatków. Ja międzyczasem skończyła studia, okrzyczaną i wyśmiewaną przez wielu socjologię :) a on ciągle pracował, w różnych miejscach łącznie z wyjazdami za granicę. Obecnie ja nie mam pracy i "realizuję się" jako rolnik w gospodarstwie rodziców, on 3 lata temu dostał pracę w solidnej firmie i ciągle awansuje. Chodzimy do teatru, do opery, na wystawy i zawsze po ma jakieś ciekawe przemyślenia odnośnie tego co zobaczyliśmy. Lubimy podróże i w miarę możliwości zwiedzamy różne miejsca, podzielamy też zainteresowanie historią. Mam też wrażenie, że jako prosty chłopak ma też proste zasady, najwazniejsza jest rodzina, przyjaciele, pieniądze i kariera to sprawa drugorzędna, a mi taki pogląd bardzo odpowiada. Czy wykształcenie ma znaczenie ? jednoznacznie trudno powiedzieć, myślę że to zależy od jakości tego wykształcenia.Niezapominajmy, że zawodówka to też wykształcenie :) Bo zdecydowanie wolę hydraulika, który zna się na swoim fachu, niż niedouczonego magistra z wielkim mniemaniem o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  8. No i właśnie potwierdziłaś moją teorię, że zawodówki są bardziej potrzebne niż kolejna pani mgr po socjologii ;)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy jest potrzebny, byle dobrze robił to, co robi

      p.s. ja skończyłam pedagogikę :P:P

      Usuń
  9. To już nie te czasy na szczęście, gdzie popełniało się mezalianse;) Studia mogą się przydać, ale też zależy, jakie. Ja swój kierunek wybrałam z pasji, ale jestem realistką- pracy po nim nie będzie;)
    Wiedza życiowa, doświadczenie, umiejętność radzenia sobie w trudnych chwilach- to jest bogactwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O które niestety coraz trudniej, bo nawet szkoła uczy klucza, a nie myślenia

      Usuń