wtorek, 30 czerwca 2020

Pożegnamy przedszkole

W czwartek Syn kończył przedszkole. Na zawsze. Chodził wcześniej od poprzedniego poniedziałku, żeby to nie było takie bylejakie, żeby jeszcze się nacieszył.
W czwartek zapakowałam prezenty dla Pań, od całego przedszkola i od nas i pojechaliśmy. Już przed drzwiami poprosił, żebyśmy sobie tak jeszcze postali, bo to wszystko dzieje się tak szybko. Broda mu drżała, moje oczy zawilgły. Poszedł. Ja trochę pomogłam paniom ustawić wszystko na polu, zaczęli schodzić się inni.
Nie sądziłam, że można tak płakać za przedszkolem. Nie sądziłam, że Syn tak baardzo będzie przeżywał, że nie będzie się chciał ode mnie odkleić. Nie chciał się żegnać, nie chciał słyszeć, że to już. Dopiero jak zapewniłam, że będziemy ich odwiedzać, poszedł do dzieci, ale ze łzami na policzkach. Rozkręcił się dopiero, jak dostał dyplom i nagrody, ale też bez szału, głosu nie mógł z siebie wykrztusić przy pożegnaniu z paniami.
Ja nie płakałam. Nie mogłam, bo już by się nie pozbierał, ryczelibyśmy razem, a panie z nami. Poryczałam się w domu, jak pisałam ogólne podziękowanie dla pań, bo zakończenie było tylko dla zerówki.
Żal mi. To cudowne miejsce, najlepsze na mapie edukacyjnej moich dzieci. Świadczą o tym łzy na koniec. I to, czego się dzieciaki nauczyły, jakie umiejętności zdobyły i jak zżyły się z tym miejscem. Będziemy wracać, będziemy pamiętać, zawsze będziemy wdzięczni za te podwaliny, które tam dostali.

3 komentarze:

  1. ja się zastanawiam ile szkody wyrządziła ta izolacja

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak w mojej trzeciej klasie, żal i łzy, bo oni naprawdę pokochali swoją Panią :/

    OdpowiedzUsuń