czwartek, 13 czerwca 2019

Pędem po pendolino

Dziś po północy ruszyła sprzedaż biletów na powrót dzieciaków i Osobistego znad morza, bo jedziemy na zakładkę, ja z nimi jadę, on wraca. I on chciał czekać do wieczora i kupić, znaczy wczoraj, ale uświadomiłam go, że to po północy. I poszliśmy spać. Dziś o 7 nie było już biletów na kuszetki, sypialne, w wersji dwa, trzy łóżka, no nic, tylko siedzące. 14 godzin i siedzący nocny? No way. Przed 8 wróciłam do domu i szukałam, szukałam, szukałam. Znalazłam pociąg z Białogardu, z sypialnymi, ale to prawie 300 za dwa łóżka plus jakoś trzeba się tam dostać. I stanęło na EIP z Koszalina. Za ciut ponad 300 złotych, ale za to w 8 godzin na miejscu. Powiem, że nawet im trochę zazdroszczę.
Co prawda tracą dzień nad morzem, ale nijak się inaczej nie dało. To jest jakaś masakra z tymi biletami, że trzeba wstać w nocy, żeby kupić. W tamtą stronę też tak było, sprzedaż była zablokowana, zablokowana, co rano sprawdzałam, a jednego ranka nie sprawdziłam i w południe już nie było. Na szczęście znalazłam inne połączenie, ale co się udenerwowałam, to moje.
Ech, za tydzień o tej porze będziemy już pewnie spakowani. I tego się trzymam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz