Oba spektakle się udały. Dziewczyny przebierają się już praktycznie same, a i ekipa do pomocy była świetna. Ludzie, z którymi trzeba współpracować robią większą część sukcesu. Wróciłam do domu zrelaksowana i szczęśliwa, choć po drodze jeszcze robiłyśmy zakupy. Tak się spodobało, że prawdopodobnie będzie jeszcze jedno przedstawienie w styczniu. Tym razem klasa Dominiki bardzo by chciała pojechać.
Żegnały się wczoraj baletnice z nauczycielką przed świętami. I pani je przytula, te mniejsze podnosi, składa życzenia. A te większe same się przytulają. Tak mi się ciepło zrobiło, bo one ją zwyczajnie kochają. A one je.
A dla nas zaczął się czas odliczania do świąt. Dziś ulepię uszka i pirogi z kapustą i grzybami, krokiety mam już gotowe. Choinka stoi pod drzwiami, czeka na wigilię, mam nawet sianko i jemiołę. I wczoraj kupiłam gwiazdę betlejemską i mam wrażenie, że już ją zamordowałam. Nie wiedziałam, że trzeba ją tak mocno otulić i mi więdnie. Ktoś ma jakiś pomysł?
Kiedy wczoraj wracałam z miasta, widziałam grupkę dzieciaków śpiewających kolędę przed swoim przedszkolem. Tak mi się skojarzyło :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie pomogę z gwiazdą. Moje kwiatki popadały jak muchy. Najwidoczniej smog im nie służy. Albo nie mam do nich ręki.
Ja już którąś poinsecję zabiłam, ale nie tracę nadziei :)
UsuńGwiazdę spróbuj postawić w ciepłym miejscu, powinno choć trochę pomóc :)
OdpowiedzUsuń