wtorek, 4 grudnia 2018

Czekam na piątek

Nie mam czasu, od zeszłego wtorku biegam, coś załatwiam, coś robię. Zaczęło się od przedstawienia na Dzień Misia i pasowania młodszych dzieci. Z racji bycia w komitecie pojechałam wcześniej, przygotować poczęstunek, znaczy rozłożyć, co zrobił ktoś inny. Potem oczywiście trzeba posprzątać, a ja zawsze zostaję, bo mnie się nie spieszy, a panie dzięki temu wyjdą tą chwilę wcześniej.
Środa to próba Córy, długa, do 19, z przerwą, ale jazda od razu po przedszkolu. Czwartek relaks, moje tańce, choć miałam nie jechać, bo tak mnie głowa bolała, ale jednak się zmusiłam. Stwierdziłam, że chociaż po mieście pochodzę, choć nie wiedziałam, co mówię, bo zimno okropnie.
W piątek byłam umówiona do ginekologa i to na biegu, żeby zdążyć po Córę do szkoły. Na szczęście udało się nie tylko kupić prezent na Mikołajkową Wymianę na jednej grupie, ale też dokupić mikołaje do paczek przedszkolaków. I nawet w domu zdążyłam to schować, zanim po Córę pojechałam.
Sobota znowu tańce, a niedziela to istne szaleństwo.
Syn bardzo chciał obejrzeć Klaksona i spółkę, a Córa Dziadka do orzechów i cztery królestwa. Spojrzeliśmy w sobotę na repertuar i okazało się, że Klaksona grają już tylko raz dziennie. Postanowiliśmy jechać w niedzielę, przed Disneyem. A po drodze zajrzeć do Serenady, gdzie urzęduje Mikołaj. To w ramach niespodzianki dla dzieci, które chciały do Mikołaja gnać do Krynicy, gdzie 8 ma być ognisko na górze Parkowej, Mikołaj, otwarcie Parku Światła itd. I ja bym nawet pojechała, bo to Krynica, ale Córa ma próbę do 12.45, a w niedzielę od 9.35. Nie damy rady fizycznie. Stąd ten Mikołaj z Serenady. Tam też są warsztaty świąteczne, można ozdobić pierniki, zrobić stroik i ozdoby, zrobić sobie zdjęcie z Mikołajem w jego chatce, a potem ruszyć z nim w orszaku. Spędziliśmy tam naprawdę miły czas i u nas już świątecznie. Wcześniejsze kino też już świąteczne, przynajmniej "damska część", bo ja byłam z Córą, a Osobisty z Synem, ale o kinie potem. Po Serenadzie pojechaliśmy na Disney'a na lodzie. Pierwsza połowa niezła, ale czegoś mi brakowało, a może zwyczajnie byłam już zmęczona, choć Król Lew zrobił wrażenie, za to druga - magia. Fenomenalny zamek Elzy, świetny Olaf i przepiękne rybki z Nemo i Dory. Dzieciaki zachwycone, Syn pytał, czemu tak krótko, choć czekał na więcej bajek, które on lubi, ale i tak Mickey, który prowadził całe wydarzenie, zrekompensował mu wszystko.
Do domu wróciliśmy późno, Syn padł po drodze, ale nic dziwnego. Baliśmy się trochę o niego, bo Klakson, jak na bajkę bez ograniczeń dość straszny, ale dał radę. Osobisty nawet był zadowolony z bajki, podobała mu się, uznał, że przesłanie fajne, więc też nie stracił czasu. Za to ja bawiłam się świetnie. Dziadek do orzechów nie jest tym typowym dziadkiem, ma kilka nawiązań, ale tworzy zupełni inną historię. Jest zabawny, ma piękną muzykę, ale czego się spodziewać, jak Muzyka Petipy, i piękne kostiumy. Córa nie mogła oczu oderwać, a ona do tej pory tyko animowane, takich zwykłych, filmowych nie lubiła. Pierwszy raz też zwróciła uwagę na muzykę filmową, ale słyszy te dźwięki na każdej próbie, pewnie dlatego. Słyszałam, że film nijaki, dziwny, ale mnie się podobał. Wszystko działo się tak, jak powinno, nie za szybko, nie za wolno, nie było też za łatwo. Chętnie obejrzę go jeszcze raz.
Wracając do mojego maratonu, wczoraj Syn miał szczepienie, po którym pojechaliśmy do kulek, zamówić urodziny dla dzieciaków, a przecież jak to być w kulkach i do nich nie wejść. Chwila dla mnie, a oni mieli cały plac dla siebie.
Dziś idę na wywiadówkę, a czuję się, jakby mnie ktoś przeżuł i wypluł, bo w niedzielę zmarzłam w kościele, a potem zmokłam po Disneyu i przeziębienie się przyplątało. Jutro znowu próba, od 15 do 19, z godzinną przerwą, a o 13 dentysta. Tyle, że Osobisty weźmie Syna to będzie łatwiej. W czwartek znowu tańce i wolny piątek. Za to sobota i niedziela wspomniane już próby. Muszę jeszcze porobić za elfa, ale nie wiem kiedy, bo i druga strona zajęta.

10 komentarzy:

  1. O matko, faktycznie maraton. Twarda babka z ciebie ��
    A co to za próby macie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córa chodzi na zajęcia z tańca i baletu i przed świętami będą wystawiać Dziadka do orzechów i stąd tak intensywnie. Normalnie ma godzinę w środę i sobotę.
      Mnie jest o tyle łatwiej, że nie pracuję.

      Usuń
  2. Za Elfa powiadasz???
    Toż najprzyjemniejsza
    robota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ale elf zalatany taki, ze nie ma czasu na tę fuchę :P

      Usuń
  3. Wow, dzieje się u Ciebie! A ja narzekam na zbyt krótką dobę... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. można nie wyrabiać na zakrętach ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że odpoczęłaś, bo brzmi to... Grubo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa... Dentystę odwołałam. Bo się pochorowałam. Ale wczoraj i dziś już próba

      Usuń