czwartek, 29 czerwca 2017

Po, o pracy i książkowo

Dziękuję za kciuki, modlitwy, dobre słowo i wszystko, co kierowaliście pod adresem mojej mamy. Zabieg się udał, jest już w domu, wczoraj ją odebrałam. Czuje się bardzo dobrze, tylko trochę ją boli, ale odpoczywa i jest ok. Do tego dobrali jej, w końcu!!, dobre leki na nadciśnienie i pierwszy raz od kilku miesięcy ma je normalne.

Spotkałam dziś w sklepie koleżankę z pracy i zdążyłam się nabawić wyrzutów sumienia. Siedzi we mnie przekonanie, że trzeba pracować, bo inaczej się jest pasożytem i nic się ze swoim życiem nie robi. Na co dzień wiem, że nie chcę wracać na etat, nie chcę być uwiązana, moim marzeniem jest pisać i zobaczyć, czy komuś to pisanie się spodoba. Nie bez znaczenia jest fakt, że mogę sobie pozwolić na brak pracy. Wiem, że będzie mi bardzo ciężko z myślą, że dzieciaki od rana do późnego popołudnia siedziałyby w świetlicy, która u nas jest wątpliwej jakości, a nawet w przedszkolu bym ich nie chciała trzymać od 6.30 do 15.30. Tak naprawdę to nie podlega dyskusji, instytucja nie jest dla mnie miejscem życia dziecka, tak uważam i nikt mnie nie przekona, że może być inaczej. Możecie oczywiście mi napisać, co myślicie, wiem, że są sytuacje, gdy nie ma wyboru, jednak ja właśnie ten wybór mam. Tylko gdzieś z tyłu głowy jest presja społeczna. Wiem jedno, jeżeli coś się stanie, że będę musiała wracać do pracy, to raczej nie w zawodzie, bo nie utrzymam rodziny, bardziej mi się opłaca iść do sieciówki, z jej świadczeniami i kwotą na umowie. Ot, życie.
Muszę się wziąć ostro do roboty, skończyć to, co mam, sprawdzić, wysłać i pisać kolejną, bo też już mam pomysł i na kilka następnych też. Mam co robić, tylko czasu brakuje, bo jednak przy dzieciach średnio się da, rozpraszają mnie za bardzo. I tu też powstaje temat pracy zawodowej, jak wrócę na etat, będę musiała porzucić pisanie, bo nie będę mieć na nie czasu.

Przeczytałam w tym roku już 30 książek. Wiem, że są ludzie na różnych książkowych stronach, co chwalą się wynikiem pod setkę dochodzącym, ale nie wiem, jak to robią i jak wygląda ich życie. Dla mnie to duża liczba. W liceum czytałam więcej, głównie w wakacje, ale teraz zwyczajnie muszę też robić coś innego. Pamiętam, jak z przyjaciółką czytałyśmy razem, jedną książkę, na zmianę pisząc opowiadanie. Jak ja pisałam, ona czytała (opowieść pisana oczami dwóch bohaterów, jedna pisała jako jeden, druga jako drugi), potem się zamieniałyśmy. Opędzlowałyśmy tak Harrego Pottera. To były fajne czasy.

10 komentarzy:

  1. Pojadę banałem, ale presja społeczna jest zawsze i na wszystko - nie masz dzieci, to je miej, masz jedno - miej dwoje, masz dwoje - miej troje, masz troje - nie umiesz się zabezpieczać? Siedzisz w pracy - zaniedbujesz rodzinę, siedzisz w domu - pewnie łazisz po chałupie z szlafroku i wałkami na głowie, oglądasz "Trudne sprawy" i uwsteczniasz się. Zawsze ktoś się do czegoś przyczepi. Wiem, że łatwo mówić, ale nie poradzisz, nic tylko zadrzeć nogę i lać na to. Będzie potrzeba, pójdziesz do pracy, na razie nie chcesz - nic nikomu do tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa

      Usuń
    2. O to to nigdy nie dogodzisz każdemu....

      Usuń
    3. Jasne, że jest. Wczoraj dopiero usłyszałam, że przydałoby mi się trzecie, na co moja mama się oburzyła, że po co, skoro nie chcę, a nawet jak, to mam parę i jeszcze by się potem czwarte przydało ;)
      Dlatego się wygaduję, bo wiem, że moje myślenie jest idiotyczne i nie służy mnie, tylko tym wszystkim lepiejwiedzącymcodlamnienajlepsze

      Usuń
  2. Na pracujące mamy też jest presja, więc jakoś trzeba z tym żyć ;) Od martwienia się o wszytskie głupoty ludzkie tylko boli głowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej to chyba nawet na te, które muszą pracować, bo jak to tak, tak długo i w ogóle... Zastanawiam się czasem, czy ludzie to robią dla sportu, czy radość czerpią z czepiania się, czy dlaczego

      Usuń
  3. Fajnie jest mieć ten wybór, więc jak najbardziej korzystaj i to bez wyrzutów sumienia. Tych lat spędzonych z dziećmi nie zabierze Ci nikt. Mam nadzieję też, że uda Ci się zrealizować to marzenie związane z pisaniem. Ja wiem, jak to jest o tym marzyć i jak świetnie, gdy to marzenie udaje się spełnić. Choć na chwilę obecną nie postawiłabym na to w kwestii zarobku, to jednak jakiś zastrzyk finansowy jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie traktuję to jako zarobku, raczej swoich pieniędzy na różne potrzeby (książki i szpilki). I jako zajęcie dla siebie.

      Usuń
    2. Bo jak sama mówisz, nie musisz :)
      Ale wiele autorek pracuje na etacie i w pewnym momencie chce tylko pisać i musi zrezygnować z pracy, równocześnie zachowując ten sam poziom materialny :)

      Usuń
    3. Potraktuję to jako dobrą wróżbę, choć startując z zera może to być dziwna wizja ;)

      Usuń