piątek, 15 kwietnia 2016

Jestem

Żyję :) ale nie w kategorii co to za życie, bo czerpię garściami. Po pierwsze trzy razy w tygodniu chodzę na fitness. Przyjemność ta (dla innych masochizm) kosztuje mnie za 12 wejść 70 złotych. Ćwiczymy na piłkach, na stepie, z hantelkami. Bosko jest, choć czuję, ile pracy jeszcze przede mną. W maju nie wiem, ile tego wyjdzie, bo poniedziałek 2 i piątek 27 odpada i nie wiem, czy mi wyjdzie 12 wejść... Hm... A 8 to mało :P
Poza tym nie mam kiedy czytać :p ale o tym jeszcze będzie. Na razie czytam Grim Pieczęć ognia, choć czytam to za dużo powiedziane. Książka ma fajną fabułę, ale opisy chwilami mnie pokonują. Więc jak dochodzę do nudnego opisu to go opuszczam. Czytam co któreś zdanie, a potem wracam do ciągłego czytania. Zaczęłam tak po 100 stronie. Niby mogłam rzucić, ale szkoda mi było, bo inną, grubszą, bym już przeczytała. A ta jest nawet ciekawa, choć cegła 600 stron mogłaby się z powodzeniem zmieścić w mniejszej liczbie. Jedyną książką, której nie przeczytałam był Sługa kości Anne Rice, tej od Wywiadu z wampirem.
No i poza tymi rzeczami dla ciała i ducha robię też dwa w jednym, czyli ogródek. Poszłam po torf pod rododendron, wróciłam z torfem i dwiema różami :P. Poza tym w ogródku pyszni się od tego roku forsycja, róża pnąca, pięć, nie licząc tych dwóch ostatnich, róż rabatowych, dwa krzaki porzeczek i borówek amerykańskich. Do typowo kwiatowego też dosadziłam goździka i pełną stokrotkę, niedługo wysadzę mieczyki. No i wywaliłam sporo chwastów z łąki kwiatowej. Z tą jest śmiesznie, bo dla wielu to, co tam posiałam, to chwasty, a ja to jeszcze plewię. Ale bławatek, mak i onętek to mniejszy chwast, niż osty, a tych mam tam od groma :P

12 komentarzy:

  1. Patrząc dzisiaj za okno i czytając o ogrodzie, żałuję że nie jestem w domu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogródek, ach ogródek... Ależ bym pieliła, sadziła, kopała... :) Może kiedyś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjedź :) pracy wystarczy :P i mam trampolinę ;)

      Usuń
  3. Ogromnie Ci zazdroszczę, gdyż też bym chciała chodzić na fitness, ale najbliższe takie zajęcia są 35 km. ode mnie, więc to jednak zbyt daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, że Ci się nie chce takiego odcinka jechać, przecież to dodatkowa godzina. Ja zrezygnowałam z ukochanych 7 km ode mnie na rzecz tych, bo jednak te 5 km w każdą stronę robi różnicę. A w domu się nie chce ćwiczyć, zawsze jest jakaś wymówka

      Usuń
  4. Jak ja bym chciała, żeby mi się chciało ćwiczyć! Kompletnie nie czaję tej chęci pocenia się, a te słynne endorfiny to nie wiem co to takiego ;)))

    Ogródek... Sadziłabym ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... to może u mnie to wynika z tego, że ja się prawie nie pocę? Boli mnie wszystko, ledwo ręką, czy nogą mogę ruszyć, ale pocę się wyjątkowo mało...

      Usuń
  5. WoW!! Podziwiam - super! Ja nie robie... no czasami jak mnie najdzie - pewnie wlasnie karnet by mobilizowalll ale znajac siebie wlasnie nawet nie kupuje- bo u nas to zaraz na rok badz dwa zobowiazanie...
    Ogrodek uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karnet zobowiązuje, ale na rok by mi się nie chciało. Zawsze coś może wypaść i co wtedy? Bez sensu.

      Usuń
    2. Rok to jeszcze extra opcja- bo drozszy ale po roku wygasa umowa- jesli trzy miesiace przed koncem pisemnie wymowisz :)
      Na dwa lata zdecydowanie taniej....ale no wlasnie dwa lata!! A co sie w tych dwoch latach moze wydarzyc?? Fajnie by bylo gdyby u nas byly takie karnety... zaryzykowalabym....

      Usuń
    3. Miesiąc jest w sam raz, bo dla mnie nawet rok jest nie do przewidzenia. Już nawet nie mówię o ciąży, ale jakiś wypadek, czy coś...

      Usuń