piątek, 24 października 2014

Wczoraj przeryczałam cały wieczór i pół dnia, jakby złączyć pochlipywania po kątach.
Dziś wstałam, bo co miałam zrobić? Nikt mi się dzieciarnią nie zajmie. Jest 9.30, a ja jeszcze nie ogarnięta. Tyle, że dzieciaki ubrane i mniej więcej nakarmione. Bo muszę to zrobić.
Rozpadłam się na milion kawałków.
Wyjechałam do Peru.
Kwiatki podleje Osobisty.

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że to nic poważnego i wszystko sie po wypłakaniu ułoży. Trzymaj się mała:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, kiepsko to brzmi kochana :( daj znac czy w porządku :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymaj się! Czasem swoje trzeba przepłakać, żeby znów zaświeciło słońce.
    Przytulam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. A w Peru podobno zielono i pieknie ...
    Przytulam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo stresów nad jedną głową - muszą znaleźć sobie dróżkę do ulewania się.

    OdpowiedzUsuń