piątek, 1 sierpnia 2014

Co mnie u matek, nie koniecznie młodych, irytuje

Ostatnio byłam na placu zabaw i mi się na przemyślenia zebrało. Zaczęło się od krytyki mojej osoby, a skończyło na liście rzeczy, które mnie denerwują.
Ale po kolei.
Córa uparła się, że na plac zabaw pójdzie w sukience. No to poszła, przecież nie mnie będzie tyłek bolał od zjeżdżalni. I szalała po wszystkim, bo ja nie z tych, co tu nie właź, tam brudno. Rzeka obok jest ;) I jakieś dwie mateczki patrząc na nią i na mnie zaczęły komentować scenicznym szeptem:
- Niektóre matki to ubiorą dziecko, jak na bal, a potem tu nie wchodź, tam nie wchodź, bo się ubrudzisz, albo zniszczysz.
I tak sobie pomyślałam, że wkurzają mnie mateczki, co oceniają, zupełnie nic nie wiedząc. Może mam ochotę ubrać dziecku nowe spodnie, żeby je poplamiło. Mam do tego prawo, bo to moje dziecko, moje. Mam też prawo pozwolić dziecku jeść od rana do wieczora słodycze. Bo kiedyś znajoma, bardzo daleka do Córy powiedziała, że to ostatnie ciastko. Nigdy bym się nie odważyła powiedzieć tak do obcego dziecka, bo nie wiem, jakie ma zasady w domu.
Idąc dalej. Wkurza mnie niemiłosiernie porównywanie. A mój już robi to, a twój? O, nie robi, a to źle...
Córa w wieku Syna już raczkowała, siadała sama, on nie. Chyba powinnam poruszyć niebo i ziemię, ale... Nie porównuję, a na pewno nie analizuję, czy to źle, czy dobrze. I bardzo nie lubię, jak się moje dziecko porównuje do innych, bo moje dziecko jest po prostu inne, nie gorsze, nie lepsze, inne, jedyne w swoim rodzaju.
Denerwują mnie też mateczki wiecznie ufajdane, niezadbane. Ja nie maluję się codziennie, ale tego nie robiłam nigdy. No, może w liceum tusz musiał być. Ale włosy mam umyte codziennie, lekki psik perfumami też. I ubranie czyste, choć czasem zmieniam trzy razy na dobę. Nie mam przeglądu, co dziecko jadło.
A najbardziej mnie denerwuje, jak siądzie jedna z drugą, kolejna obserwacja z placu zabaw i narzekają, że dziecko tak daje w kość, że dla męża nie ma czasu i mąż narzeka, bo nie wyprane, nie poprasowane, a o seksie to nie ma mowy, bo przecież spać trzeba i dziecko i w ogóle. Też miewam niewyprasowane, pranie dziś pewnie pójdzie cały dzień, tak się nazbierało (głównie przez zepsutą pralkę), czasem mam nieodkurzone dwa razy w tygodniu, tylko raz. Ale staram się to porobić, a dla męża czas być musi, choć pięć minut. A na seks zawsze jest siła, jak mówi Osobisty.
Matka to rola życiowa, nie jedyna. Nie może przysłonić innych ról. Nie może stać się sensem istnienia pod tytułem mówię tylko o dziecku, sprawdzam tabelki, porównuję, pouczam, bo wiem najlepiej. Nikt nie wie najlepiej i każde dziecko jest jakoś źle wychowane. I każde najlepiej, jak rodzice umieli.

8 komentarzy:

  1. Przpomnialo mi sie jak moja siostar chodzila w nowych snieznobialych skarpetach po zuzlu ;] Skarpety poszly do wyrzucenia. Ale nikt ic nie mowil, ze mata zapomniala butow ubrac ;) Raz sie uparla ze wyjdzie na podworko bez kurtki, mama jej pozwolila po 5 minutach przyszla bo jednak jest zimno i chce kurtke ;) Wszyscy ucza sie najleiej na wlasnych bledach ;)
    o do wygladu matczynego to zawsze rano znajde chociaz odrobine czasu na szybki prysznic i uczesanei wlosow ;] No i tez nie wiem jak mozna porzucic meza na rzecz dziecka ;) My jemy kolacje razem, a Mala w tym czasie bawi sie na macie. Zawsze tez wieczorem po uspiniu dziecka robimy chwile dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy naprawdę mało czasu, dwójka maluchów, budowa oddalona od domu 25 kilometrów, ale dajemy radę. Tylko moje nogi cierpią, bo na depilator nie mam czasu i katuję je maszynką :P

      Usuń
  2. Na placu zabaw można się najwięcej dowiedzieć, nie? :))
    Ja w wieku mojej Julii zaczynałam sama chodzić, moja nawet nie staje, ba! Nie siada ani nie raczkuje, jak ją posadzę siedzi sama chwilkę. Powinnam włosy z głowy rwać, bo słyszałam wczoraj, że to dziwne, że Julia nie siedzi długo stabilnie, bo jej syn już stoi, a przeciez jest tydzień młodszy i ponoć dziewczynki silniejsze. Doradziła, bym jednak poszła z nią do lekarza, upewnić sie, ze wszystko dobrze.
    :)
    Ja się tlyko uśmiecham, jak ktoś mnie na spacerze zaczepia i coś doradza, a mnóstwo ludzi tak robi, najczęściej słysze, że za lekko ja ubieram, bo jakiejś pani wnuk czy wnusia, to dziś ma bluzkę z długim rękawem i pewnie jej zimno. Kulturalnie powiedziałam do tej pani: a pani czemu ma z krótkim a nie długim jak wnusio?:)
    Masz rację: każde dziecko jest inne, każde się inaczej rozwija. Twój synek je prawie wszystko, a ja kurcze boję się dawać małej cokolwiek by sama jadła, bo zaraz wyobrażam sobie, ze si zakrztusi...
    Co do słodyczy...mnóstwo mam mówi: moje dziecko nie będzie jadło, a ja mówie: moje będzie. I kurcze, sama mam dni,że mogłabym cały dzień jeść słodkie i jeśc, a mam takie, że w ogóle nie chcę... Ale obcemu dziecku bym uwagi nie zwracała... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to nikt się jakoś nie wywala z komentarzami, ale jak byłam w ciąży z Córą to często słyszałam, taka młoda, a z brzuchem chodzi... Z reguły odpowiadałam, że przynajmniej będę młodą, nie zrzędliwą babcią. Potem w drugiej ciąży, że taka biedna, bo tu takie małe, a tu brzuch.
      Z porównywaniem mnie cholera bierze, bo jedna nic sobie z tego nie zrobi, a druga będzie ciągać dziecko po lekarzach, bo jakaś głupia pinda za przeproszeniem zrobiła jej wodę z mózgu.
      Moje dziecko je słodycze, by się na nie nie rzucało, jak na zakazany owoc. Czasem ma zakaz, jak nic innego nie wchodzi do brzucha, ale to dzień, nawet pół dnia.

      Usuń
  3. Powiem Ci zupełnie szczerze, że na Twoim miejscu zapewne bym nie wytrzymała i ten mój niewyparzony język powiedziałby, co myślę o takich paniach, które stoją, z daleka patrzą, obgadują, albo robią wprost niewybredne uwagi. Skąd się biorą tacy ludzie, to zrozumieć nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciało mi się z nimi gadać, jak powiedziałby Linda ;) Wolałam zadziałać, aż im się głupio zrobiło

      Usuń
  4. Ja bym pewnie robiła tak samo jak Kocia Dama, albo i bardziej, bo strasznie, ale to strasznie nie lubię takiego wtrącania się i udawania mądrzejszego niż się jest. I wychodzę z założenia, że kultura obowiązuje w obie strony - jeżeli ktoś zachowuje się przy mnie chamsko, dostosuję się do niego. Nie jak ci, którzy kulą ogon pod siebie, że niby nie trzeba kłócić się z idiotą, bo zniży do swojego poziomu i pokona. Z tym, że wtedy idiota zadowolony pójdzie swoją drogą, bo nagadał "mądremu" i kolejny raz przekonał się, że można go bezkarnie sponiewierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odezwalam sie, przeciagnelam mloda po piachu i sciance wspinaczkowej. Panie sie zmyly.. UUUPS

      Usuń