wtorek, 26 listopada 2019

Do przodu

Jedzie. Nawet nie wiecie, jak mi ulżyło, ale uzbierało się. Prawie się już pakuje. Listę rzeczy do wzięcia już ma. Ja staram się nie panikować, choć największym moim zmartwieniem jest to, że ona tam umrze z głodu. Ale może akurat się coś polepszy.
Zbieramy powoli prezenty świąteczne. W wielkiej tajemnicy, bo oni jeszcze wierzą. Najgorzej było z shopkinsami. Bo ja to znam jako małe figurki, a to podobno miało po naciśnięciu pokazywać coś w środku, jak gniotek. Cały internet przeszukałam z milion razy, aż w końcu znalazłam. Dziecku chodziło o squeezkinsy, z Biedronki. Były, do 21 listopada. I na Amazonie są. Naprawdę można kląć. Ale pojechałam dziś do jednej, a nóż się uda. No i kupiłam. Dokupiłam też jakąś laleczkę miniaturową z włosami, jak wata cukrowa. Będzie szał. Osobisty ogarnął pistolet z NERF i już oddycham spokojniej. Co prawda na wstępie odrzuciłam Córze zamek Arendelle z podświetlanymi windami i rainbow surprise, ale Mikołaj nie jest aż tak dziany i aż tak tolerancyjny na dziwactwa w domu.

2 komentarze:

  1. Ostatnie zdanie najlepsze :D
    Ja spadłam z deszczu pod rynnę, panna zobaczyła domek Minnie i zrezygnowała z domku barbie. Nie wiem, co gorsze :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, z deszczu pod rynnę. Rozważam powiedzieć im prawdę, że to rodzice. Myślisz, że pomoże?

      Usuń