sobota, 19 października 2013

49 to nie przelewki

Wczoraj było jeszcze 50, dziś 49 dni do planowego porodu, a więc troszkę o mnie. A co.
Czuję się w miarę ok, więcej leżę, jak mogę, trochę boli na dole, jak na okres, macica się stawia parę razy na dzień. Ale zgagi brak nadal, nie puchnę, a to jest dla mnie ogromne ułatwienie w porównaniu z poprzednią ciążą.
Na wadze 78,9, czyli bronię się przed 80 twardo i mocno, a od początku przytyłam 13,9 kg. W ciąży z Córą na tym etapie miałam o 4 kg więcej. Wynika z tego jasno, że mój kręgosłup musi dźwigać aż o 8 kilogramów mniej, bo startowałam z 4 kg mniejszej wagi. Niestety nie prowadziłam pomiarów brzuszka, ale teraz mam 103 w pasie, ale nie wiem, ile miałam na początku. Z Córą 4 grudnia, jak jeszcze na porodówce mieli czas mnie mierzyć, miałam 123. Tym razem chyba nie dobiję.
Poza tym kopniaki, a raczej przesuwanie się boli coraz bardziej, zgina wpół i odbiera oddech.
Brzuch mam z przodu, wygląda, jak taka przyczepiona piłka i jak się odpowiednio ubiorę to nawet talię widać. Więc zadowolona jestem mocno z wyglądu.

6 komentarzy:

  1. Ja miałam na końcówce 100cm albo dosłownie centymetr więcej. I mąż wielokrotnie mówił, że od tyłu w ogóle nie widać żebym była w ciąży.
    Tak więc zastanawiam czy jak zajdę w drugą ciążę, to zamienimy się i będę mieć jak Ty w pierwszej ;)
    Ale oby tak dalej i żeby tak pozytywnie i dobrze zostało do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas pędzi, jak szalony:) Już bliżej, niż dalej do rozwiązania;)

    OdpowiedzUsuń