środa, 7 lipca 2010

Łyżeczkowanie

            Dziśzostałam właśnie temu zabiegowi poddana. Odcisk okazał się być brodawczakiem,do natychmiastowego usunięcia. Dziś więc weszłam zestresowana do gabinetu izostało mi to wyłyżeczkowane. Strasznie brzmi, strasznie boli, straszniekrwawi, ale po kolei. Najpierw znieczulenie, AUAAAAAA… Potem już lepiej,zmieniony raz opatrunek. Było jeszcze wcześnie, więc podjechałam do pracy, żebyzawieźć L4, bo akurat była główna kierowniczka. Nie radzę próbować tej sztuki,jak ma się obolałą stopę. Dojechałam do pracy <może 400 metrów>, w buciemokro, opatrunek przekrwawiony… Dobrze, że mamy dobrze wyposażoną apteczkę. Aleo jeździe do domu nie było mowy, nawet dwójką, bo trzeba jakoś ruszyć.Spędziłam więc jeszcze godzinę w samochodzie czekając, aż Skarb wróci z pracy. Odwiózłmnie do domku, autko zabrał z powrotem z nakazem odstawienia do mechanika, bo„klocków nie stwierdzono, bo hamulców nie odnaleziono” czyli mam je do roboty.Teraz sobie kuśtykam po domu. Do poniedziałku, kiedy jakimś cudem mam sięprzetransportować do chirurga. Na szczęście do wesela Pawłowego się wygoi ;) DoTadkowego tym bardziej.

2 komentarze:

  1. Aniele uważaj i nie forsuj nogi, życzę zdrówka i wysyłam buziole:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Laskę sobie sprawiłam ;)

    OdpowiedzUsuń